Komunikaty

„W tym roku przypada trzecia rocznica Koronacji łaskami słynącego Obrazu Matki Bożej Zwycięskiej Królowej Polski w Bazylice św. Jana Chrzciciela w Szczecinie.

Uroczyste obchody tej rocznicy odbędą się podczas Mszy Świętej w sobotę, 9 października br. ,

o godz. 12.00 w Bazylice św. Jana Chrzciciela , przy ul. Bogurodzicy 3A .

Podczas tej uroczystości, pod przewodnictwem Księdza Arcybiskupa Metropolity Andrzeja Dzięgi,

Matce Bożej zostanie ofiarowane kolejne wotum – „królewskie jabłko ” oraz zostaną wprowadzone

relikwie Błogosławionego Stefana Kardynała Wyszyńskiego .

Szczegółowe informacje dotyczące uroczystości i misji świętych znajdują się na plakatach.

————————————————————————————————————————————

7 października, w Święto Matki Bożej Różańcowej, o godz. 16.30 rozpocznie się czuwanie modlitewne, a o godz. 18.00 odbędzie się Uroczysta Msza Święta z Aktem Zawierzenia Narodu i Kościoła w Polsce Świętemu Józefowi, pod przewodnictwem Księdza Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, Metropolity Poznańskiego i Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.

Na prośbę Naszego Ks. Abpa Andrzeja również we wszystkich kościołach naszej Archidiecezji takie zawierzenie św. Józefowi dnia 7. X. się odbędzie.

Zapraszam dzieci komunijne, rodziców wspólnoty różańcowe do wspólnej modlitwy.

———————————————————————————————————————————–

„Zapraszamy wykładowców, pracowników wyższych uczelni, duszpasterzy akademickich i duszpasterzy wyższych uczelni oraz wszystkich studiujących w Szczecinie na uroczystą Mszę Świętą inaugurującą nowy rok akademicki. Zostanie ona odprawiona pod przewodnictwem Księdza Biskupa Henryka Wejmana w niedzielę, 10 października br., o godz. 20.00 w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie.”

 


„Harcerstwo to więcej niż przygoda życia! 8 Szczecińska Drużyna Harcerek “Świt” oraz 8 Szczecińska Drużyna Harcerzy “Orlęta” serdecznie zapraszają wszystkie chętne dziewczynki i chłopców w wieku 11-14 lat do dołączenia w swoje szeregi. Zbiórki odbywają się na Prawobrzeżu w każdą sobotę rano. Miejsca zbiórek są dopasowywane pod możliwości uczestników. Kontakt do drużynowych można znaleźć na plakacie lub na stronie szczepwatra.pl. Obie drużyny można znaleźć również na Facebooku.”


ks. Jan Drozd SDSPrzebacz nam, jak i my przebaczamy

Zeszyty Formacji Duchowej

fot. Chungkuk Bae

Tylko wówczas możemy z ufnością zwrócić się do Boga z prośbą o skreślenie zaciągniętego przez nas u Niego długu, jeśli sami przebaczyliśmy. Prośba nasza byłaby faryzejska, gdyby jej nie poprzedziła nasza gotowość przebaczenia naszym winowajcom. Prosić Boga o przebaczenie własnych win, a sobie pozostawić porachunki z naszymi bliźnimi, znaczyłoby uzurpować sobie sąd nad nimi, który przecież należy wyłącznie do Niego: „Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]” (Rz 12,19). Przebaczenie naszym winowajcom wypływa z tytułu sprawiedliwości, bo skoro Bóg ma nam przekreślić niewypłacalny dług wobec siebie, to czyż my nie jesteśmy ściśle zobowiązani do darowania długów naszym winowajcom, którzy przecież są dziećmi Bożymi?

Gotowość przebaczenia

Piąta prośba Modlitwy Pańskiej składa się z dwóch stychów ściśle uzależnionych od siebie pod względem treści: w pierwszym prosimy Boga o przebaczenie naszych win i grzechów popełnionych względem Niego, a w drugim – jakbyśmy podawali warunek, na podstawie którego On ma nam udzielić przebaczenia: „jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6,12). (…)

Otóż drogę do właściwego rozumienia treści piątej prośby Modlitwy Pańskiej wskazuje nam Syracydes:


„Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia?” (Syr 28,2-3).

W myśl tego tekstu nasze przebaczenie bliźnim nie jest postawieniem warunku Bogu, by wobec tego On musiał nam przebaczyć. Stanowi jednak ono warunek dla nas samych: tylko wówczas możemy z ufnością zwrócić się do Boga z prośbą o skreślenie zaciągniętego przez nas długu u Niego, gdyśmy sami przebaczyli. Prośba nasza byłaby faryzejska, gdyby jej nie poprzedziła nasza gotowość przebaczenia naszym winowajcom. Tak przedstawia się ta sprawa w świetle przypowieści o niewypłacalnym dłużniku (por. Mt 18,23-35): Najpierw Bóg przebacza cały ogromny dług swemu słudze – 10 tysięcy talentów – gdyż Go o to prosił, ale gdy ten nie chciał anulować swemu bliźniemu drobnego długu, wówczas Pan cofnął swą poprzednią decyzję.

Dzieci tego samego Ojca

Rozważmy głębiej ten cały problem. Jeśli chcemy, by nam Bóg przebaczył nasze winy, to musimy o to prosić z właściwej płaszczyzny, a jest nią płaszczyzna dzieci Bożych, to jest tych ludzi, którzy przez sakrament chrztu weszli w mistyczny związek z trynitarnym życiem samego Boga i którzy tym samym gotowi są podporządkować się całkowicie Jego woli, streszczającej się w przykazaniu miłości. Miłość zaś w swojej istocie odnosi się równocześnie do Boga i do bliźniego. Te dwa aspekty stanowią nierozerwalną całość, tak że nie można ich rozłączyć, jeżeli nie chce się podważyć tej wartości w samym jej zarodku. Prosić o przebaczenie własnych grzechów, znaczy prosić o przywrócenie utraconego kontaktu z Bogiem lub o jego wzmocnienie i udoskonalenie. Jakżeż można prosić o tę łaskę, nie chcąc równocześnie nawiązania kontaktu z naszymi winowajcami, którzy przecież także są albo aktualnymi dziećmi Bożymi, albo kandydatami do tej godności? Zarówno jako stworzenia, jak i jako dzieci Boże stanowimy wszyscy wspólny przedmiot nieskończonej miłości naszego Ojca. On zaś wyraźnie nakazuje: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,44; por. 5, 46-47); „…Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6,27-28; por. 6,29-35).


Chcieć posiąść Boga przez przebaczenie z Jego strony naszych nieskończonych win, a nie chcieć przebaczyć naszym winowajcom, to tyle, co całkowicie zniekształcić zbawczy plan Boży w stosunku do całej ludzkości.

Co więcej, prosić Boga o przebaczenie własnych win, a sobie pozostawić porachunki z naszymi bliźnimi, znaczyłoby uzurpować sobie sąd nad nimi, który przecież należy wyłącznie do Niego: „Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]” (Rz 12,19).

Ze sprawiedliwości

Przebaczenie naszym winowajcom wypływa z tytułu sprawiedliwości, bo skoro Bóg ma nam przekreślić niewypłacalny dług wobec siebie, to czyż my nie jesteśmy ściśle zobowiązani do darowania długów naszym winowajcom, którzy przecież są dziećmi Bożymi? „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski” (Mt 6,14).

(…) Nic bardziej nie czyni skutecznym przykazania „rozstrzygnięcia z miłością” (por. 2 Kor 2,6-8) i nic bardziej nie zbliża ucznia Jezusa do jego Mistrza, który błagał o przebaczenie swoim wrogom, odpowiedzialnym za Jego śmierć krzyżową (Łk 13,34; por. Dz 7,60). Przykład ten odsłania, do jakiego stopnia nasze przebaczenie powinno być totalne, rozpraszające wszelką urazę. Jak Bóg w Chrystusie „jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo pojednania” (2 Kor 5,19), i jak św. Paweł, opuszczony przez wszystkich podczas swego procesu, błaga, by „im to nie było policzone” (2 Tm 4,16), tak samo i miłosierny wyznawca Chrystusa zapomina, wymazując z pamięci wszystkie nikczemności i podłości, jakich stał się ofiarą: „Miłość nie pamięta złego” (l Kor 13,5), to znaczy doprowadza wzajemne stosunki ze swoim krzywdzicielem do tego samego klimatu serdeczności, jaki istniał przed poróżnieniem.

Z miłości

Chrześcijanie z istoty swojego wybraństwa powinni być miłosierni i wprowadzający pokój. Ich Bóg jest Bogiem pokoju, jak to często podkreślają autorzy Nowego Testamentu (por. Rz 15,33; 16,20; l Kor 14,33; Flp 4,9; Hbr 13,20). Chrystus ustanowił pokój między ludźmi a swoim Ojcem (por. Ef 2,15; Kol 1,20; 3,15; J 14,27) i ten dar jest charakterystyczny dla królestwa mesjańskiego (por. Mt 10,13; Dz 10,36). Duch Święty, który wprowadza jedność między uczniami, wlewa do ich serca ów pokój niebieski (por. Ga 5,22; Ef 4,3). Z tego potrójnego tytułu chrześcijanie powinni być wprowadzającymi pokój (por. Rz 5,1; 8,6; 14,17; l P 5,14), a św. Paweł, nawiązując do upomnienia Mistrza: ,,Zachowujcie pokój między sobą” (Mk 9,50), prosi o zachowanie wśród nich tego pokoju, o wykluczenie wszelkiej niezgody, o to, by ,,dobrze czynili wobec wszystkich ludzi” (Rz 12,17). Oto co jest niezbędne do rozkwitu życia w łasce w łonie wspólnoty (por. Dz 9,31; Rz 14,19; Flp 4,7).


Co więcej, chrześcijanie powinni wykazywać bezinteresowność i zapomnienie o sobie (por. l Kor 13,4), bo tu nie chodzi tylko o ducha pojednania i przebaczenie uraz, ale jeszcze i o to, żeby byli skłonni do litowania się nad nędzą bliźniego, do zrozumienia ubogich i pokrzywdzonych, a więc by mieli postawę otwartą na wszystkie niepowodzenia i nieszczęścia swoich bliźnich. Chrześcijanin powinien mieć serce (w języku biblijnym dosłownie splanchna – „wnętrzności”: Flm 12, które są siedzibą wszystkich uczuć i poruszeń, a zwłaszcza litości i tkliwości). Powinien okazywać delikatne współczucie: ,,Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz ze wszelką złością! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,31-32).


Nie może być lepszego świadectwa dla autentycznej agape – miłości, którą Jezus nakazał. A więc „bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36).


Potrzebna jest łaska

I jeszcze jeden końcowy wniosek: Postawa chrześcijańskiej miłości jest nie tylko koniecznym, jeżeli chcemy otrzymać przebaczenie naszych win od Boga, ale i niezbędnym warunkiem. Tu jednak trzeba dodać, że posiadanie tej postawy już jest łaską. W drodze do Boga, w procesie nawracania się, człowiek od samego początku, od pierwszego poruszenia, już znajduje się w promieniach łaski i dzięki niej zaczyna się nawracać, a więc także przebaczać winy swoim winowajcom, bo „nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał” (J 6,44.66). Człowiek bez łaski Bożej nie jest zdolny do żadnego czynu nadprzyrodzonego: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5).


Dzięki łasce wola porusza się ku dobremu: „Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania, [które spełni Jego] wolę” (Flp 2,13). „On nas wybawił i wezwał świętym wezwaniem, nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie przed wiecznymi czasami” (2 Tm 1,9).

A więc cała piąta prośba Modlitwy Pańskiej owiana jest łaską: jest nią nie tylko akt bezgranicznego miłosierdzia Bożego względem naszych win i grzechów, ale i przebaczenie naszym winowajcom, gdyż możność uczynienia tego pierwszego kroku już wypływa z łaski. Chrystus zatem, nie tylko może, ale musi postawić ów wstępny warunek wejścia w ścisłą zażyłość z Jego Ojcem: „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski” (Mt 6,14), ale ów wstępny warunek jest już aktem łaski i dowodem, że człowiek zaczął z nią współpracować. Tak więc cały proces przebaczania – i ludziom przez Boga i bliźnim przez ludzi – ma swoje źródło w nieskończonym miłosierdziu Bożym.

Jan Drozd SDS


Być jak Tomasz

Profeto

fot. Matteo Vistocco | Unsplash (cc)

Z Michałem Olszewskim SCJ rozmawia Przemysław Radzyński

Czym jest kerygmat?

Nie ma życia chrześcijańskiego bez przeżycia kerygmatu, czyli doświadczenia tego, że Bóg kocha. Kerygmat to jest pierwsza nowina o tym, że Bóg kocha człowieka. Składa się z sześciu części. Pierwsza mówi o Bożej miłości, druga o grzechu, trzecia o tym, że grzech nad nami nie panuje, ale że jest odkupienie, czwarta o życiu z wiary, piąta tajemnica kerygmatu to Duch Święty, a szósta to wspólnota Kościoła.

Jeśli mówimy „kerygmat”, to pierwszym skojarzeniem powinno być: „dobra nowina, że Bóg kocha człowieka”. Jeśli chcielibyśmy nieco szerszą definicję, to można by zacytować Jezusa ze spotkań z Nikodemem: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął ale miał życie wieczne”.

Ksiądz we wstępie do swojej książki „Kerygmat” zachęca czytelników, aby na czas jej lektury stali się jak Tomasz Apostoł – niewierny Tomasz. Dlaczego?

Wyjaśnia to podtytuł: „Dotknij, zobacz, to Ja jestem”. Tak Pan Jezus powiedział do Tomasza. Nieporozumieniem jest nazywanie Tomasza niewiernym. Wśród dwunastu apostołów byli tacy, którzy mieli słabszą wiarę niż Tomasz. Ci, którzy wtedy zostali w wieczerniku wcale nie byli jakimiś bohaterami wiary. To Tomasz miał więcej odwagi od tych dziesięciu, którzy zamknęli się z obawy przed Żydami. Ich nauczyciel został skazany przez starszyznę żydowską, która obawiała się o czystość religii przy aprobacie rzymskich imperatorów, którzy martwili się o swoją władzę. Uczniów Jezusa czekał ten sam los. Naturalne, że się bali. Tomasz był jedynym odważnym, który wyszedł kupić coś do jedzenia.

Gdy pod nieobecność Tomasza, do wieczernika przyszedł Zmartwychwstały, apostołowie byli przerażeni, myśleli, że to zjawa. Nikt z nich nie wierzył, że Jezus żyje. Wcale nie mieli większej wiary od Tomasza, który gdy wrócił i usłyszał co się wydarzyło stwierdził, że dopóki nie zobaczy, nie dotknie, nie uwierzy. Gdy Jezus przychodzi ponownie, mówi: „Tomaszu, dotknij, zobacz, to Ja jestem”. Tomasz nie pcha palców, tak jak obiecywał, w tę ranę, tylko upada przed Jezusem i wyznaje w Nim Pana i Zbawiciela: „Pan mój i Bóg mój”.

Ale co było kluczem? Zaproszenie do tego, by dotknął, by doświadczył tego, że Bóg żyje. Dzisiaj człowiekowi XXI wieku nie da się powiedzieć: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, chodź do kościoła. Trzeba podprowadzić go pod spotkanie, które miał Tomasz. Jeśli ten człowiek doświadczy, że Bóg żyje; dotknie i zobaczy, że Bóg jest, to nie trzeba mu będzie tłumaczyć dlaczego ma nie zabijać, nie kraść, nie cudzołożyć.

Kluczowe jest bycie Tomaszem, który chce spotkać żywego Boga i woła: „chcę dotknąć”.

Kiedy ksiądz doświadczył takiego spotkania z żywym Bogiem?

Pochodzę z bardzo tradycyjnej diecezji tarnowskiej, gdzie religijność jest przede wszystkim oparta na praktykach. Te praktyki trzymają ludzi przy kościele, przy Panu Bogu. Może w górach i na wioskach nie funkcjonuje takie nazewnictwo jak „Bóg żywy”, „kerygmat”, „charyzmaty”, ale ludzie przez przywiązanie do pewnych praktyk religijnych mają nieprawdopodobny i żywy kontakt z Panem Bogiem. Ja w takim klimacie wzrastałem.

Pierwszym moim doświadczeniem, które mógłbym nazwać bardzo mocnym spotkaniem z Bogiem żywym, to był moment, kiedy po pierwszym roku seminarium pojechałem na oazę rodzin i tam grupa wstawienników pomodliła się nade mną. Kiedy wróciłem do seminarium, zacząłem zgłębiać literaturę związaną z odnową charyzmatyczną. Później lata mijały. Miałem wizję bycia takim normalnym księdzem – w zakonie, ale bycia w parafii, uczenia w szkole, itp.

Jako diakon trafiłem na nocne czuwanie do Częstochowy organizowane przez Przymierze Rodzin Mamre. Wtedy ks. Włodek Cyran przed modlitwą wstawienniczą nad ludźmi, modlił się nad księżmi w prezbiterium. Byłem już diakonem więc też podszedłem i uklęknąłem do tej modlitwy. I nagle ocknąłem się na podłodze. Pierwszy raz w życiu przeżyłem spoczynek w Duchu Świętym. Trochę byłem skrępowany tą sytuacją, ale wtedy zaczęło się we mnie coś zmieniać i zacząłem mieć zupełnie inne pragnienia w kontekście mojego kapłaństwa. Wtedy pojawiło się też wielkie pragnienie głoszenia Słowa Bożego.

Kiedy, już jako kapłan, byłem na parafii w Krakowie-Płaszowie, próbowałem żyć tym doświadczeniem. Bóg zaczął mi pokazywać, że praktyki religijne są żywe, że prowadzą nas do tego Tomaszowego spotkania a nie do wypełniania ich ze względu na nie same. Tak powstała moja książka „Jezus chodzi po Krakowie”, bo właśnie na każdym kroku na Płaszowie zacząłem spotykać żywego i prawdziwego Boga, który dokonuje znaków i cudów.

Co ma zrobić człowiek, który chce doświadczyć takiego spotkania?

To, co jest dzisiaj z jednej strony najtrudniejsze, a z drugiej strony najprostsze w tym spotkaniu, to jest pragnienie. Tomasz po prostu z całych sił pragnął. On krzyczał wręcz: „dopóki nie zobaczę, nie dotknę, nie uwierzę”. To jest klucz. Nie wiem ile będzie trwał ten proces od powiedzenia Panu Bogu „pragnę doświadczyć” – dla jednych to może będzie godzina, niektórzy może jak piorun z nieba dostaną łaskę takiego doświadczenia, a niektórzy może będą czekali parę lat – ale kluczem jest wypowiedzenie świadome: „Panie Boże, chcę dotknąć, chcę doświadczyć, że jesteś Bogiem”. Od tego się zaczyna cała przygoda i trzeba Panu Bogu zostawić zupełną wolność w jakich okolicznościach dojdzie do tego spotkania i tego przeżycia. Ale kluczem jest decyzja serca.

Dużo powiedzieliśmy o miłości, ale poza nią na świecie jest też grzech…

Nie sposób zafałszować rzeczywistość życia chrześcijańskiego i doświadczenie grzechu. Nie da się powiedzieć, że grzechu nie ma. My jesteśmy dotknięci konsekwencjami grzechu pierworodnego i grzechów, który popełniamy w życiu; dotykają nas też konsekwencje grzechów innych osób, także naszych bliskich. To jest rzeczywistość, w której egzystujemy.

Ale trzecia tajemnica kerygmatu niesie nadzieję. Jeśli w naszym upadku jesteśmy z Chrystusem, to grzech nas nie pokona. Jeśli mówimy o grzechu, to najważniejsze jest to, by nigdy nie walczyć z nim w odłączeniu od Chrystusa, bo przegramy. Tylko z Chrystusem możemy tę rzeczywistość pokonać, ale nie da się o niej zapomnieć i nie da się jej wyrugować.

Ksiądz już wspomniał o kolejnej prawdzie kerygmatu, jaką jest przyjście Jezusa Chrystusa. Na wydarzenie odkupienia i zbawienia człowiek powinien odpowiedzieć wiarą. Ale Ksiądz pisze także, że czasami wieczorem, kiedy kładzie się spać, to myśli sobie tak: „Panie Jezu super jest być księdzem, ale jak Cię nie ma, to nie wiem co Ci zrobię”. Skąd się biorą wątpliwości w wierze, nawet u osób, które doświadczyły już spotkania z żywym Bogiem?

Taka jest kondycja ludzka. To jest nieustanna sinusoida. Nawet po doświadczeniu wielkich cudów przychodzi zwątpienie. Tak było przecież z apostołami, którzy byli świadkami wskrzeszeń, wypędzania złych duchów, uzdrowień a mimo tego wszystkiego mówią do Jezusa: „Panie, przymnóż nam wiary”. Tak samo jest z nami.


Jak sobie z tym radzić?

Jedynym sposobem na to jest nasza pamięć, czyli gromadzenie tych doświadczeń, które pozwoliły nam spotkać się z żywym Bogiem. Po zmartwychwstaniu Jezus mówił do Marii Magdaleny: „powiedz uczniom, żeby poszli do Galilei, tam mnie spotkają”. Dlaczego do Galilei? Bo tam ich powołał. Oni tam spotkali Jezusa. Jezus wysyła ich do tych miejsc, gdzie Go spotkali, do przeszłości.

Rozmawiał Przemysław Radzyński
profeto.pl


Komunikat!!!

„Zapraszamy do udziału w III Archidiecezjalnej Pielgrzymce Dzieci do Sanktuarium Dzieci Fatimskich, na osiedlu Kasztanowym w Szczecinie, pod hasłem: „Eucharystia to Jezus Chrystus Żywy i Prawdziwy”, która odbędzie się w sobotę, 11 września br. Mszy Świętej o godz. 11.00 będzie przewodniczył Ksiądz Biskup Henryk Wejman. Zapraszamy do udziału dzieci wraz z rodzicami oraz wszystkich czcicieli Dzieci Fatimskich.”

Z naszej parafii wyruszamy pieszo o g. 10. 15. zapraszam dzieci, ministrantów, oazę dzieci Bożych i wszystkich chętnych.