Humor
Jezuita i kapucyn sprzeczali się, do jakiego zakonu należał Judasz.
– Do franciszkanów – mówi jezuita – bo miał brodę i powiesił się na własnym sznurze.
– A ja mam niezbite dowody, że do jezuitów – odpowiada franciszkanin – Jak mówi Ewangelia, należał do Towarzystwa Jezusowego.
***
Pewien starszy brat stawił się bardzo wzburzony na audiencję u Benedykta XIV.
– Co się stało? – spytał papież.
– Ojcze święty, miałem objawienie, że narodził się Antychryst.
– Naprawdę? A ile ma lat? – spyta papież.
– Trzy albo cztery.
– W porządku – zauważył papież. – To sprawa dla mojego następcy.
***
– Ból w pana lewym kolanie to kwestia wieku – wyjaśnia pacjentowi lekarz.
– Bujda – denerwuje się pacjent – drugie kolano tak samo jest stare, a nie boli…
***
Przychodzi facet do sklepu i mówi:
– ęęąąłł bljkla coca cola
Na to ekspedient
– Dwie butelki czego?
***
Pewną kandydatkę do zakonu zaraz po rozmowie kwalifikacyjnej poproszono do stołu. Ta zaczęła tak głośno chlipać zupę, że mistrzyni podeszła do niej i zapytała:
– Czy mogę ci w czymś pomóc?
– Nie potrzebuję pomocy – odparła dziewczyna
– Przepraszam – rzekła zakonnica – ale z hałasu, jaki robisz sądziłam, że się topisz.
***
Rozmawiają dwaj koledzy:
– Podobno się rozwiodłeś?
– Tak, żona żądała ode mnie niemożliwych rzeczy w łóżku!
– Na przykład?
– Żebym przestał chrapać!
***
Koleżanki, na wczasach
– Co robisz?
– Wysyłam kartkę do męża
– A dlaczego nie napisałaś nic poza adresem?
– Bo ostatnio ze sobą nie rozmawiamy!
***
Reaktor naczelny do dziennikarza:
– Przeprowadziłeś wczoraj wywiad z prezydentem miasta?
– Tak
– I co powiedział?
– Nic
– Dobra, streść to na trzech stronach maszynopisu!
***
Blondynka czyta horoskop, po chwili mówi do chłopaka:
– Jaka szkoda! Gdybyś urodził się dwa dni później byłbyś łagodny,
tolerancyjny i inteligentny!
***
W zoo:
– T to, synku, jest jaguar…
– Eeee… wątpię: po pierwsze nie ta karoseria, po drugie: a gdzie koła?
***
W roku 1944 Niemcy uciekali z Gór Świętokrzyskich wzdłuż linii kolejowej Sandomierz – Skarżysko. W związku z tym linia była mocno atakowana przez lotnictwo. Podczas jednego z nalotów na stację w Ostrowcu moja mamusia – wtedy 9-cio letnia – wyskoczyła na ulicę popatrzeć sobie, bo to tak ładnie, kolorowo, huk, a może jakiś samolot spadnie? Ogień podobno był taki, że nie było odważnego, żeby wyjść na ulicę, bo cała rodzina siedziała w piwnicy, sądząc że wyściubienie nosa to pewna śmierć. Gdy widowisko się skończyło mamusia wróciła do domu nawet nie draśnięta, dziwiąc się mocno, czemu wszyscy patrzą na nią dziwnie, dlaczego babcia (moja, tzn. jej matka) szlocha i w ogóle wszyscy są dla niej bardzo mili.