Boży nakaz imprezowania

Wojciech Żmudziński SJ
Czy przejawem troski o budowanie wspólnoty wiernych nie powinno być przede wszystkim wspólne świętowanie przy suto zastawionym przez nas stole, do którego zaproszeni są wszyscy ubodzy?

Roczna dziesięcina nakazana przez Boga w Starym Testamencie nie była podatkiem lecz kasą na imprezę. Bóg nie jest przedstawiany w przepisach Prawa jako sztywniak inkasujący podatki lecz jako organizator hucznej zabawy, jako Ten, który pragnie, by cała rodzina świętowała przy bogato zastawionym stole. W tym właśnie celu nakazał Bóg odkładanie dziesiątej części plonów. Nie oddawano jej do dyspozycji kapłanów lecz jedynie zapraszano ich do wspólnego stołu wraz z biedakami, wdowami i sierotami.
Z Księgi Powtórzonego Prawa dowiadujemy się, że odłożoną dziesięcinę z plonu należy spożyć w obliczu Pana, na miejscu, które sobie obierze Bóg na mieszkanie (por. Pwt 14,22-23). Jeśli natomiast droga, jaką należy przebyć do miejsca świętowania jest zbyt daleka i nie sposób zanieść dziesiątej części plonów, to wtedy „zamienisz dziesięcinę na srebro, weźmiesz srebro w sakiewce do ręki i pójdziesz na miejsce, które sobie obierze Pan, Bóg twój. Kupisz tam za srebro wszystko, czego pragnie twoja dusza (…) i spożyjesz tam w obliczu Pana, Boga swego. Będziesz się cieszył ty i twoja rodzina”. (Pwt 14,25-27) Jednocześnie mówi Pismo, by świętując nie zapomnieć o lewitach i ubogich, dla których powinno się znaleźć miejsce przy uroczystym stole.
Oprócz rocznej dziesięciny istniał też obowiązek dziesięciny trzyletniej, którą wierni zostawiali u bram swojego miasta, aby lewici, wdowy, sieroty oraz wszyscy ubodzy (nawet obcy) mogli kupować bez pieniędzy i nasycić się (por. Pwt 14,28-29). Skąd więc wzięło się rozumienie dziesięciny jako podatku? Nie wzięło się z przepisów religijnych Starego Testamentu ani też ze zwyczajów panujących w gminach chrześcijańskich za czasów opisanych w Dziejach Apostolskich. Wtedy wszystko było wspólne.
W starożytnym Izraelu podatkiem była tak zwana dziesięcina królewska i o niej pewnie myśli Marcin Jakimowicz pisząc w swoim artykule, opublikowanym w Gościu Niedzielnym (2 lutego 2014), o oddawaniu dziesiątej części zarobków. Pismo Święte nie mówi o oddawaniu lecz o odkładaniu, a to duża różnica. Przed dziesięciną królewską, którą trzeba było oddawać królowi, Bóg przestrzega izraelitów i jej nie pochwala (por. 1 Sm 8,15-17).
Dzisiejsze piąte przykazanie kościelne mówi, by troszczyć się o wspólnotę Kościoła i na pewno ważne jest materialne wsparcie ubogich członków naszych wspólnot. Jednak nie zapominajmy, że brakuje im nie tylko jedzenia ale również, a może przede wszystkim, naszej życzliwej obecności. Czy przejawem troski o budowanie wspólnoty wiernych nie powinno być przede wszystkim wspólne świętowanie przy suto zastawionym przez nas stole, do którego zaproszeni są wszyscy ubodzy?
Dzisiaj Kościół troszczy się o ubogich nieco inaczej niż troszczyli się o nich Żydzi przed dwoma tysiącami lat. My dajemy im osobny stolik, organizujemy im gorącą zupę. Ubodzy jedzą z ubogimi, bezdomni z bezdomnymi, starcy ze starcami… W starożytnym Izraelu wszyscy siadali przy jednym stole. Warto byłoby powrócić do takiej tradycji i do takiej dziesięciny.