Piotr Żyłka

To nie są słowa jakiegoś antyklerykała ani publicysty zajadle atakującego Kościół. Napisał je katolicki biskup. Co więcej – polski biskup.

 

Nie często zdarza mi się czytać książki, które co chwila wzbudzałby we mnie skrajnie intensywne emocje – od złości na samego siebie i Kościół, po chęć natychmiastowego wdrażania w życie i dzielenia się tym, co przeczytałem.

 

Najgorzej jest wtedy, kiedy kult wygląda jak barokowa fasada. Profesor Tazbir właśnie w taki sposób opisywał polską pobożność. Twierdził, że ona jest jak barokowy kościół, w którym najważniejsza jest wyzłocona fasada. Ale spójrzcie na to od tyłu… Nie ma na co patrzeć. Tacy jesteśmy. To, co widoczne, wymierne, u nas jest zawsze wspaniałe. Ale od kuchni wychodzi masa dziadostwa. Poczytajcie Pamiętniki Paska. Ostatni rozdział jest o tym, jak Pasek przez kilka dni był nieprzytomny, co nazwał „chorobą z przepicia”. Tak się biedak schlał, że stracił przytomność na kilka dni. Kiedy się obudził – a była to wigilia któregoś ze świąt maryjnych – żona chciała mu dać zupę na maśle, a wtedy on się oburzył, że mu w dzień postu taką zupę daje. Post trzeba zachować! To, że się spił do nieprzytomności, to nie problem – tego nikt nie widzi, ale post trzeba zachować, bo to widzą wszyscy i co powiedzą? Taka jest polska pobożność.

 

To nie są słowa jakiegoś antyklerykała ani publicysty zajadle atakującego Kościół. Napisał je katolicki biskup. Co więcej – polski biskup. Nazywa się Grzegorz Ryś. W jego najnowszej książce „Wiara z lewej, prawej i Bożej strony” takich myśli jest mnóstwo. Nie znaczy to wcale, że jest to publikacja, w której biskup znęca się nad Kościołem w polskim wydaniu i tylko komuś dokopuje. Pada w niej wiele ostrych sformułowań, ale nie mają one na celu atakowania jakiegoś konkretnego środowiska. Są to po prostu bardzo radykalne (w znaczeniu ewangelicznym) komentarze do fragmentów Słowa Bożego.

 

Nie jest też tak, że w książce nie znajdziemy nic pozytywnego. Czytając kolejne rozdziały, odnosiłem wrażenie, że nieprzyjemna diagnoza naszej rzeczywistości, to środek, który ma nas doprowadzić do przyjęcia prawdy o nas samych, po to, żebyśmy mogli zrozumieć, gdzie są nasze problemy. Bez tego bolesnego etapu nie zrozumiemy przyczyn kryzysów Kościoła i nie doświadczymy Boga, który może nam pomóc z tego całego bagna wyjść.

 

„Wspólnota w Kościele jest nam zadana, my jej nie tworzymy, my musimy do niej dorastać. Skoro wiara jest osobistym spotkaniem z Bogiem, to po co nam Kościół? Ten Kościół, który jest pełen takich samych grzeszników jak ja sam? Nieważne, czy jesteś w samym środku Kościoła, czy też nie znajdujesz dla siebie miejsca nawet na jego obrzeżach. Dzięki tej książce spotkasz Jezusa i dotkniesz Kościoła. W tekstach biskupa Grzegorza Rysia rozpoznasz Kościół, który Cię boli, ale też Boga, który na każdy nasz ból ma lekarstwo. To nie jest hurraoptymizm, to obietnica: zrozum Chrystusa, by zrozumieć Jego Kościół. A wtedy znajdziesz w tej konkretnej wspólnocie miejsce dla siebie”. Notka od wydawcy zamieszczona na tylnej okładce nie jest tanim chwytem marketingowym. Ta książka czytana uważnie,  może pomóc w nawróceniu (czyli zmianie myślenia) wielu osobom.

 

Słowa biskupa Grzegorza Rysia powinny nas zaboleć. Ten ból jest potrzebny każdemu z nas. Kościelnym konserwatystom i liberałom, młodym i starszym, świeckim i duchownym. Bez ciągłego mierzenia się z naszą niewiarą w obietnice, które składa nam Bóg w swoim Słowie, nigdy nie doświadczymy odnowy Kościoła. „Wiara z lewej prawej i Bożej strony” jest doskonałym materiałem wyjściowym do codziennego otwierania się na nowo i zapraszania Ducha Świętego do naszych wspólnot oraz do budzenia często wątpiących (albo wręcz przeciwnie – zbytnio pewnych siebie i zatwardziałych) serc.