Zabić bluźniercę

Wiele lat temu, gdy Claudia Schiffer otrzymała wyrok śmierci za zaprezentowanie na pokazie mody kreacji z wydrukowanymi wersetami Koranu, oprócz oburzenia na irańskich immamów w moim sercu gościła też satysfakcja z tego, że w podobnej sytuacji żaden autorytet chrześcijański nie pozwoliłby sobie na skazywanie na śmierć.

W naszej części świata dojrzeliśmy już do tego, że nie wyobrażamy sobie, by komuś odbierać życie, dlatego że „obraził” czyjeś, jak się to mówi, uczucia religijne. Nie zabija się już za bluźnierstwo. Nie zawsze tak było – trzeba przyznać. Europa krwawiła wskutek wojen religijnych. Wydaje się, że to już jest za nami.

Stąd mord w Paryżu szokuje i każe zastanawiać się, na ile możemy tworzyć jedno społeczeństwo z ludźmi, którzy zabijają „obrazoburców”.

Nie chodzi o wybielanie redakcji paryskiego pisma. Zaleźli za skórę wielu. Wielu obrazili. I pewnie protesty czy bojkoty skierowane przeciwko ich twórczości spotkałyby się z poparciem wielu (również chrześcijańskich) środowisk. Ale zabijać!

Właśnie. Czy zabijanie jest nie do pomyślenia? Spotykamy się i w naszym kraju z pobiciem lub nawet zabiciem, bo ktoś kogoś obraził. Ludzie nie wytrzymują napięcia. Tyle, że są to zachowania powszechnie potępiane i karane, niezgodne z naszymi normami. Pojedynki są już dawno zakazane.

Jak tworzyć jedną wspólnotę obywatelską z ludźmi, dla których ludzkie życie jest mniej warte niż…
No, właśnie. Niż co? Tu dochodzimy do pytania o wiarę, o wiarę w życie wieczne. Zwłaszcza zamachowcy samobójcy zdają się wierzyć w o wiele większą wartość życia po śmierci niż przed nią. Ważniejszy jest honor niż życie (własne czy cudze). Czy to nie jest szlachetne? Czy nie jest godne podziwu? I czy nasze przedkładanie życia ludzkiego nad inne wartości nie jest wyrazem braku wiary w życie wieczne? To bardzo ważne pytania dla człowieka wierzącego.

Poznałem kiedyś jezuitę, który urodził się w rodzinie muzułmańskiej. Kiedy zmienił wiarę i przyjął chrzest  jego właśni bracia szukali go, aby wykonać na nim wyrok śmierci. Zmieniał kraje zamieszkania, zmieniał tożsamość (już jako jezuita). W końcu pojednał się z braćmi.

Ścigać po świecie własnego brata, aby go zabić za zmianę religii!?

Mam cichą nadzieję, że świętując Boże Narodzenie, coraz mocniej zdajemy sobie sprawę z tego, iż mamy jedno życie. I to przed śmiercią, i to po śmierci, to jedno i to samo życie. Bóg stał się człowiekiem, by nasze życie było tak samo święte na różnych jego etapach. Mamy udział w boskim życiu już tutaj na ziemi. Zamachem na świętość życia jest nie tylko marnowanie szansy na niebo, ale także działanie przeciwko życiu na ziemi (w różnych jego wymiarach, również w tym podstawowym, fizycznym). To jest przesłanie chrześcijaństwa, które wierzy, że Jezus nie jest tylko prorokiem, lecz prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem.

Jeśli nie masz świadomości tego, że każdy twój dzień, każdą chwilę dzieli z tobą Bóg i Człowiek, to  łatwiej je zniszczysz. Oby ludzkie życie lub zdrowie nigdy nie stawało się zakładnikiem naszych idei czy walk. Bo święte jest już tu i teraz;  nieważne czy w Paryżu czy w Paradyżu, czy bluźniercy czy pacjenta, chuligana czy modelki…