ONZ narzędziem w rękach Boga?

Czy ONZ może być narzędziem w rękach Boga? Dlaczego nie! Jako instytucja świecka ONZ nie podziela kościelnej wizji świata i człowieka we wszystkich punktach. Jednak wśród nich odnaleźć można wiele elementów wspólnych.

 

Wiara w dobroć i Bożą obecność w każdym człowieku nieustannie zachęca Franciszka do dialogu ze światem. Tak było i tym razem. Jakie znaczenie ma to dla nas?
Kilka dni temu Franciszek jako piąty w historii papież wystąpił przed Zgromadzeniem Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych. Spotkał się z liderami największej światowej organizacji, działającej na rzecz rozwoju sprawiedliwości oraz pokoju. Dodać należy, że choć w wielu punktach współczesny system wartości ONZ spotyka się z wartościami chrześcijańskimi, to w wielu też reprezentuje odmienną optykę.

 

Spotkanie to miało zatem wartość samą w sobie. Papież dotknął bowiem tych elementów, które są wspólne zarówno dla ONZ, jak i dla Kościoła. Przedstawił zarys pozytywnego programu, w którego centrum stoi człowiek.
Do czego jednak słowa Franciszka, które padły w Nowym Jorku, mogą inspirować nas, mieszkańców Polski? Wydaje się, że w pierwszej kolejności do posiadania marzeń oraz wiary w sens zabiegania o dobro i sprawiedliwość w otaczającej nas rzeczywistości.

 

Przywołując dokumenty założycielskie ONZ, papież wskazał, że „sprawiedliwość jest niezbędnym wymogiem osiągnięcia ideału powszechnego braterstwa”. Raczej nie należy tutaj zarzucać Franciszkowi naiwnej wiary w pełną realizację ideałów życia społecznego. Mimo wszystko przywołał on ideał powszechnego braterstwa i zachęcił do kreatywnego zaangażowania na jego rzecz. Co mamy z tym zrobić?
W skali mikro – dotyczącej życia Polek oraz Polaków, dbających o dobro i bezpieczeństwo swoich rodzin, realizację marzeń, rozwój zawodowy, zatroskanych o edukację dzieci, etc. wydarzyć się może najwięcej. Wszelka sprawiedliwość oraz dobro odbywają się bowiem przede wszystkim na poziomie podstawowych relacji międzyludzkich.

 

Sprawiedliwość „powinna być budowana i realizowana przez każdego, przez każdą rodzinę, w jedności z innymi ludźmi oraz we właściwej relacji ze wszystkimi środowiskami, w których rozwija się ludzkie społeczeństwo – przyjaciół, wspólnot, wsi i gmin, szkół, przedsiębiorstw i związków zawodowych, prowincji”. Do tej litanii śmiało dodać można: partie polityczne, NGOsy, środowiska twórcze i biznesowe. Ktoś zapyta: czy to nie przesada?
Królestwo Boże nie jest jedynie grą słów albo metaforą. Bóg w jedynie sobie znany sposób dokonuje swojego dzieła tu i teraz. I chce byśmy z Nim współpracowali. Oczekuje od nas przede wszystkim czynów, a nie deklaracji. Czy powszechnym braterstwem nie będzie troska o relacje z rodzicami lub dziećmi, pomoc w zakupach schorowanemu sąsiadowi czy uprzejmość w autobusie? Warto także zadać sobie pytanie: jak ten ideał realizuje moja parafia czy wspólnota?
Skala makro dotyczy życia publicznego: na poziomie lokalnym (gmina, miasto) i krajowym. W znacznej mierze kwestia ta dotyczy pewnych rozwiązań strukturalnych (lub ich braku). I tutaj wystarczy odwołać się do wyzwania, jakie stawia nam czas obecny, a którym są uchodźcy oraz imigranci.

 

W Nowym Jorku z ust papieża padły takie słowa: „W wojnach i konfliktach płaczą, cierpią i umierają ludzie, nasi bracia i siostry, kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy, chłopcy i dziewczęta. Istoty ludzkie, które stają się materiałem odrzuconym, podczas gdy mnoży się jedynie problemy, strategie i dyskusje”.

 

Nadchodzi zima. Cierpienia tych ludzi będą nieubłaganie się wzmagać. Oby społeczni liderzy potrafili wznieść się ponad bieżącą politykę (kampania wyborcza) i – pozbywszy się lęków – zdecydowanie stanąć w obronie uchodźców i migrantów poprzez uruchomienie konkretnych mechanizmów solidarności.
Jednym z ważnych czynników w kreowaniu życia publicznego w Polsce jest także Kościół. Apel Franciszka – bezpośrednio inspirowany Ewangelią – o konkretne wyrazy solidarności z uchodźcami ciągle pozostaje w Polsce bez większego echa. Warto też zadać sobie pytanie: „A co zrobiła moja parafia, by pomóc jakiejś rodzinie prześladowanych chrześcijan z Bliskiego Wschodu?”
Reagowanie na czyjąś nędzę i biedę poprzez odgradzanie się murami jest nieludzkie. Jeżeli człowiek chce zostać uczciwy wobec siebie samego, to żadna retoryka nie zmieni oceny. W tym względzie mamy do czynienia z twardymi faktami.

 

Zadziwiające, że w świecie niesamowitych technologii i narzędzi, które co rusz zmieniają sposób życia i codziennego funkcjonowania współczesnego człowieka, nie ma woli, aby się nimi posłużyć w realizacji pokoju i sprawiedliwości. Dlaczego w jednej z najbogatszej części świata – jaką jest Europa – tych narzędzi nie wykorzystuje się np. w bezpiecznym i mądrym przyjęciu 200 tys. uchodźców?

 

Franciszek przytoczył słowa Pawła VI: „Prawdziwe niebezpieczeństwo to człowiek dysponujący coraz bardziej zaawansowanymi narzędziami, zdolnymi zarówno do zniszczenia, jak i do najwznioślejszych osiągnięć!”. Myśl ta pozostaje bardzo aktualna.
Papież odwoławszy się do wspólnej każdemu człowiekowi idei powszechnego braterstwa, ostatecznie skierował uwagę słuchaczy na istotę ludzkiego życia oraz zaangażowania w świecie. Wskazał, iż „pełny sens życia indywidualnego i zbiorowego znajduje się w bezinteresownej służbie dla innych oraz roztropnym i naznaczonym szacunkiem wykorzystaniu stworzenia dla dobra wspólnego.”

 

Niech ta prawda nie pozwala nam zadowalać się powierzchownością; niech inspiruje wszystkich ludzi dobrej woli do troski o człowieczeństwo. Ta troska czyni nas braćmi i siostrami niezależnie od wyznawanej konfesji czy światopoglądu.