Moc modlitwy o dobrego męża.
Bóg puka do drzwi kobiet, które modlą się za męża (obecnego, przyszłego czy przeszłego, za mężów swoich bliskich). Jak mówi moja trzyletnia córeczka – puka naprawdę (z emfazą). Do mnie zapukał w szczególny sposób. Odkąd pamiętam, modliłam się o dobrego męża, a właściwie modliłam się o… miłość. Na każdym etapie swojego życia nie chciałam być sama, mimo licznego grona przyjaciół, otoczona cudowną miłością rodziców, nie chciałam być sama, po ludzku. Rozumiałam podświadomie, jaka ma być TA miłość – jaki ma być mój wybranek. Dobry, kochający, wyznający te same wartości co ja. Właśnie! Te same wartości. Też tak się modlisz? Takiego męża pragniesz? I dał mi Bóg naprawdę najlepszego z mężów, o jakim nawet nie śniłam. Podzielającego moje wartości i przekonania – głębokiej wiary w Boga. Postawił jednak przede mną zadanie, trudne zadanie. Opowiem Ci o nim. A może Bóg i przed Tobą postawił zadanie, wybierając Twojego małżonka dla Ciebie? Jakie jest Twoje zadanie? Czy już je znasz? W jednym z popularnych seriali, nakręconych na podstawie pasjonujących kryminałów pt.: „Zagadki kryminalne panny Fisher”, których akcja toczy się w Melbourne (Australia), jedna z drugoplanowych bohaterek, służąca Dot (katoliczka), która spotyka się z posterunkowym Hugh (protestantem), modli się do Boga, by przekonał wybranka jej serca, że w istocie On – Bóg jest katolikiem. Ona także modli się o dobrego męża. Dorothy jest niezbicie przekonana, w czym też utwierdza ją społeczność, w której żyje, rodzina, świat, który ją otacza, a także jej spowiednik, że niemożliwy jest związek, miłość i wspólne życie z mężczyzną innego wyznania, mimo że tak samo jak i ona podąża za Jezusem. Wychowano ją bowiem w przekonaniu, że wierni innych wyznań chrześcijańskich mylą się, nie idą „TĄ” drogą. I ja wyrosłam w takim przekonaniu. Jednak do moich drzwi zapukał Chrystus w osobie… mojego obecnego męża. Ewangelika, luteranina, ale przede wszystkim dobrego człowieka. Mało tego. Bóg uznał, że stać mnie na jeszcze więcej. Zesłał nie szeregowego wiernego, siedzącego w ławie kościoła podczas niedzielnego nabożeństwa, ale wnuka pastora, mocno związanego ze swoją parafią, gorliwego członka rady parafialnej, dumnego ze swojego pochodzenia, wspaniale posługującego się Pismem Świętym. Pan Bóg rzucił mi wyzwanie: ogromny dar trwałej, wieloletniej miłości i powiedział: „Weź porzuć swoje myśli, że inni nie-katolicy są gorsi i błądzą. Skonfrontuj się i zrozum, że różna jest droga do Mnie”. Tak samo jak Dorothy, i pewnie wiele chrześcijańskich kobiet na całym świecie, zanosiłam od lat prośby o dobrego męża i piękną miłość. Nie ustawałam w tych modlitwach i prośbach, kiedy spotkałam mojego przyszłego męża. Do swych modlitw dodałam jednak coś jeszcze: „Jezu, nie wystawiaj mnie na taką próbę. Nie chcę się konfrontować. Przekonaj mojego wybranka, że się myli, a Ty, Panie Jezu, Dobry Boże, jesteś katolikiem… albo zabierz to uczucie, jeśli ma ono być powodem mojego wiecznego nieszczęścia”. Bóg jednak, mimo wielu lat modlitw, nie słuchał ich, a dalej przekonywał, że jego plan ma sens, działał, jak działać mógł najtrafniej. Zesłał dar ciekawości i mądrości, by gorliwiej czytać Pismo Święte, prasę i inne wydawnictwa zarówno katolickie, jak i chrześcijańskie. Zesłał dar poszukiwania. Pozwolił poznać lepiej przeszłość mojej rodziny, różnorodność wyznań, które ją ukształtowały. Zesłał dar dobrych przewodników duchowych, w tym duchownych, którzy przekonywali, że nikt nie jest gorszy, a po prostu inny. Dał dar odwagi, by stawić czoło procedurom i uzyskać stosowną dyspensę na życie w małżeństwie. Obdarzył mnie szczodrze, nie zostawił z tym zadaniem samej, ale postawił też przede mną i moim mężem wiele wyzwań: ciężką chorobę, rodzicielstwo, wymagającą pracę, konfrontację wiary w Chrystusa z innymi religiami, odległymi, na innych kontynentach. Nigdy jednak nie zabrał mi łaski modlitwy (Prz 24, 3-4). Bóg dał mi zadanie, a ja je podjęłam. Zadanie było (jest) trudne, wymagające, by każdego dnia szukać jedności z innym chrześcijaninem pod jednym dachem, pod jednym adresem. Ale czy nie każdy z nas, małżonków, jest wystawiony na taką próbę?
Po latach okazało się, że z moim mężem więcej nas łączy niż dzieli, że Bóg jest dobrym Bogiem wszystkich ludzi. Każdy z nas, chrześcijan, jest inny. Przynależność do określonego porządku jest ważna dla nas, ludzi, pozwala nam się identyfikować, dla Boga jednak ważne jest zanurzenie w Nim i bezgraniczna ufność, że plan, który dla nas ma, jest dobry, jak dobry jest Bóg. Może i Ty modlisz się o dobrego męża albo żonę. Módl się dalej i przyjmij plan, który zsyła Ci Bóg. On nie zostawi Cię z tym planem samym/samą, naprawdę. Może tak jak my tworzysz małżeństwo mieszane, a może po prostu dostrzegasz, że małżonek jest inny niż Ty i życie z nim Was doświadcza, bo wyszedł on spod innych skrzydeł swych rodziców, spotkał na swej drodze innych ludzi, doświadczył innych wrażeń, doznań, co innego go ukształtowało, ale wyszedł spod tej władzy, by stać się z Tobą jednym ciałem. Niemniej, został pokochany przez tego samego Boga. Niezależnie od tego, jak wiele Was dzieli, szukajcie tego, co Was łączy (Mt 19, 5-6). Chciałabym zaprosić Was wszystkich, zwłaszcza katolików żyjących w związkach mieszanych, do wspólnej podróży i wspólnej modlitwy za swoje skomplikowane relacje, za swoje rodziny – za małżonków, za dzieci. Chcę Wam opowiedzieć, jak Bóg opiekuje się rodziną, której członkowie są różnych wyznań, jak w takim domu wychowuje się dzieci, jak spędza się niedzielę, a jak każdy inny, zwykły dzień, jak ubogacić swoje życie w wierze. Pragnę pokazać, jak Bóg zsyłając jednocześnie siłę, pogodę ducha i rozum, pozwala rozumieć codzienność i z pokorą ją przeżywać. Mam szczerą nadzieję, że ta opowieść przyczyni się do budowania jedności między nami, chrześcijanami, w każdym z naszych domów.
A teraz zerknijcie do Biblii i pomyślcie o swoim Chrzcie świętym. Czym dla Was był, czym jest obecnie? Sięgnijcie także do tych fragmentów Pisma Świętego: Rz 6, 3-4. 8-11 oraz J 1, 26-34. 5, 19-24. Zapraszam także do kolejnej refleksji, podczas kolejnego spotkania: kochać jak Rut (Rt 1, 16-17) i nie zrzędzić oraz jaką Biblię wybrać, by towarzyszyła wspólnie związkowi mieszanemu.
Joanna Uchańska – niespełna trzydziestoletnia mama trzyletniej córeczki i półrocznego synka. Żona ewangelika. Rodowita Ślązaczka, która od 10 lat mieszka w Krakowie. Zawodowo prawnik, związana naukowo z Uniwersytetem Jagiellońskim. Napisała doktorat na temat patentowania wynalazków biotechnologicznych. Zajmuję się prawem własności intelektualnej oraz life science. Prywatnie pasjonuje się zdrowym gotowaniem i pieczeniem dla całej rodziny. Zaangażowana społecznie w sprawy ochrony srodowiska, wolności obywatelskich i szkolnictwa wyższego.