Każdą parafię można odbudować

Nawet jeśli parafia jest w opłakanym stanie, kościół świeci pustkami, proboszcz jest beznadziejny, a biskup jeszcze gorszy, to zawsze jest nadzieja na zmianę. Poznajcie ludzi, którzy napełnili pusty kościół i ożywili umierającą wspólnotę. Jak to zrobili?

Ks. Michael White jest proboszczem parafii pw. Narodzenia Pańskiego w Timonium (Maryland w USA). Brian Crook  jest jego świeckim współpracownikiem. Obaj  przebywali w ostatnich dniach w Polsce. Przyjechali na zaproszenie Zespołu Konferencji Episkopatu Polski do spraw Nowej Ewangelizacji, by dzielić się doświadczeniem ożywienia i wzrostu swojej parafii.

A jest się czym dzielić. To dzięki realizacji ich pomysłów – oraz Thomasa Corcorana, który razem z  ks. Michaelem są autorami książki „Odbudowana. Czyli jak przebudzić wiernych, dotrzeć do zagubionych i nadać kościołowi znaczenie”-  liczba praktykujących wiernych w parafii Narodzenia Pańskiego w tygodniu wzrosła niemal trzykrotnie z 1400 do 4000. Ale to nie wszystko.  Zwiększyło się też zaangażowanie wiernych w życie Kościoła.

Kiedy zaczęli pracę i zobaczyli, że sytuacja nie jest najlepsza, postanowili, że zrobią wszystko, żeby ten stan rzeczy zmienić. Jak się do tego zabrali? Najpierw podjęli decyzję, że będą podglądać najlepszych, czyli ruszą w podróż po kraju i odwiedzą najbardziej żywe i rozwijające się wspólnoty. Taki trop zaprowadził ich do wspólnot protestanckich. Tam zobaczyli, że rzeczy z pozoru małe – uśmiech, serdeczność i otwartość pastorów w kontaktach z wiernymi, zadbanie o detale w trakcie niedzielnych nabożeństw – mogą mieć kolosalne znaczenie. Również u protestantów zobaczyli, jak może wyglądać partnerska współpraca duchownych ze świeckimi.

To była ważna lekcja, która przypomina o tym, że działania Ducha Świętego nie da się ograniczyć, a my katolicy potrzebujemy nieustannie uczyć się pokory i być otwarci na wiele dobrych rzeczy, jakich możemy nauczyć się od innych wspólnot chrześcijańskich.

Idźmy dalej. Ks. Michael i Brian na spotkaniu w Krakowie powiedzieli, że ich sukces był oparty na trzech zasadniczych zmianach. Oto one:

1) Przestajemy koncentrować się na ludziach, którzy już chodzą do kościoła i zdecydowanie więcej uwagi poświęcamy tym, którzy z różnych powodów do kościoła nie chodzą. Nie znaczy to, że „olewamy” tych, którzy już siedzą w parafialnych ławkach. Chodzi przede wszystkim o zmianę myślenia, przesunięcie akcentów i nieustanne zastanawianie się, co zrobić, żeby zaintrygować, zaciekawić i przyciągnąć ludzi, którzy z wielu różnych powodów przestali chodzić do kościoła albo nigdy nie usłyszeli Dobrej Nowiny i w kościele nigdy nie byli.

2) Naszym parafianom (tym, którzy uczestniczą regularnie w niedzielnych mszach) stawiamy nieustanne wyzwania. Jakie? Przede wszystkim kierujemy ich uwagę na ludzi z terenu parafii, którzy nie chodzą do kościoła. Niech się zastanowią, dlaczego tak jest, spróbują ich poznać, zrozumieć ich problemy, dowiedzieć się, skąd się bierze ich niechęć do Kościoła. A potem niech wezmą za nich współodpowiedzialność, próbując odpowiedzieć na ich problemy, pytania i potrzeby z delikatnością, prawdziwą troską i miłością.

3) Odcinamy wszystkie „atrakcyjne” aktywności, które mają przyciągnąć ludzi do parafii, ale tak naprawdę mają mało wspólnego z wprowadzaniem człowieka w tajemnicę chrześcijaństwa (czyli przeróżne koła dyskusyjne, kluby filmowe, imprezy towarzyskie ze smacznymi kanapeczkami). Całą energię koncentrujemy na przygotowaniu niedzielnego spotkania – pięknej liturgii, muzyki, oprawy Eucharystii. W tym modelu fundamentalnym zadaniem księdza jest jak najlepsze, rzetelne i przemodlone przygotowanie kazania. To wszystko ma jeden cel – kierujemy ludzi na spotkanie z Bogiem (w Słowie i w sakramentach).

Kluczem do sukcesu w takim modelu działania jest zmobilizowanie świeckich i ich zaangażowanie się w życie parafii. Żeby to osiągnąć jest potrzebna cierpliwość. No i ufność w to, że ktoś tam na górze nam pomaga i że to jest tak naprawdę Jego dzieło.

To wszystko brzmi zachęcająco, ale co zrobić, kiedy w naszej parafii nie mamy księdza, który ma zapał i chce intensywnie współpracować ze świeckimi? Co zrobić, kiedy od naszego proboszcza odbijamy się jak od ściany? Ks. Michael White przestrzega, żeby broń Boże nie dawać takim duchownym jego książki i nie mówić im, żeby koniecznie ją przeczytali i wcielili w życie, to co jest w niej napisane. Bardziej skuteczne może być powiedzenie im czegoś takiego: „Księże proboszczu, przeczytałem taką książkę. Wydaje mi się bardzo podejrzana. Czy może ją ksiądz przeczytać i powiedzieć, co sądzi o tych dziwnych ideach?”.  A co jeśli opory we współpracy stawia biskup? „W tym wypadku zadziałać może tylko post i modlitwa” – mówi amerykański duchowny.

Reasumując – coś takiego jak sytuacja beznadziejna w Kościele nie istnieje. Nawet jeśli mieszkasz w parafii, której okres świetności minął jakieś 20 lat temu (albo nigdy go nie było), to nie powód, żeby się załamywać. Przebudzenie zawsze jest możliwe. Najważniejsze pytanie brzmi – co Ty zrobisz, żeby do niego doszło?


Święty Justyn – filozof i męczennik

Świętego Justyna nazywano filozofem i męczennikiem już tak w starożytności. Najzupełniej słusznie. Był rzeczywiście jednym i drugim.

 

Urodził się w palestyńskiej Flavia Neapolis (Napluza, na miejscu starożytnego Sychem) z rodziców pogańskich. W swym Dialogu opowiada nam Justyn, jak to wiedziony pragnieniem znalezienia prawdy, uczęszczał do różnych szkół filozoficznych, słuchając po kolei wykładów stoika, perypatetyka, pitagorejczyka i platonika. Wreszcie jakiś starzec zaznajomił go z chrześcijaństwem i wskazał mu Biblię.

 

Przyjąwszy chrzest w wieku lat 33, zachował strój filozofa i poświęcił się wyjaśnianiu oraz obronie wiary. W czasach Antonina (138-161) przybył do Rzymu i założył tam własną szkołę. Równocześnie napisał kilka dzieł, z których zachowały się dwie Apologie (dla cesarza i dla senatu rzymskiego) oraz Dialog z Żydem Tryfonem. Wiele innych pism (Przeciw herezjom, Przeciw Marcjonowi, Odprawa dana Grekom itd.) zaginęło. Mimo to spuścizna po Justynie, wczesnym świadku Tradycji i jednym z pierwszych, którzy podjęli próbę zbliżenia chrześcijańskiej nauki o objawieniu oraz filozofii greckiej, zwłaszcza złagodzonego platonizmu, jest cennym wkładem w późniejszy rozwój teologii i filozofii.

 

Justyn okazał się umysłem otwartym, pełnym prostoty i optymizmu, a zarazem mężem gorącej wiary, żarliwym w jej obronie. Walcząc w tym duchu z cynikiem Krescentem, naraził się na prześladowanie. Stał się jego ofiarą, wespół z sześcioma innymi chrześcijanami, ponosząc śmierć przez ścięcie. Stało się to około r. 165. Zachował się autentyczny opis męczeństwa.

 

W Martyrologium Rzymskim Justyna wspominano 14 kwietnia, ale nowy kalendarz rzymski, dostosowując się do starego zwyczaju chrześcijan Wschodu, przeniósł termin wspomnienia na 1 czerwca.


OGŁOSZENOgłoszenieIE

Burmistrz Gminy Goleniów ogłasza nabór wniosków o realizację zadań publicznych w ramach inicjatywy lokalnej na podstawie uchwały Nr L/572/14 Rady Miejskiej w Goleniowie z dnia 29 października 2014 r w sprawie określenia trybu i szczegółowych kryteriów oceny wniosków o realizację zadań publicznych w ramach inicjatywy lokalnej.

W związku z powyższym Sołtys Sołectwa Załom p. Jolanta Sienkiewicz  wraz z proboszczem ks. Darkiem Kiljanem wystąpi z wnioskiem o realizację zadania publicznego w ramach inicjatywy lokalnej  – Budowa parkingu przy ulicy Łąkowej 2 ( skarpa przy kościele).

Dnia 24.05.2015 po każdej mszy świętej zbierane będą podpisy poparcia dla w/w zadania, oraz deklaracje wkładu własnego mieszkańców ( informacje o rodzajach wkładu własnego zawarte są w uchwale Nr L/572/14 )


Uległość żony wobec męża? Nieaktualna

Od czasu do czasu w różnych kręgach katolickich powraca teoria o słusznym podporządkowaniu żony mężowi. Warto więc przypomnieć, że teoria ta – choć posiada jakieś odniesienia do Biblii oraz osadzenie w tradycji – dziś w oficjalnym nauczaniu Kościoła nie jest już promowana.
Kilka dni temu w Sulejówku abp Henryk Hoser mówił do mężczyzn pozytywnie o postawie uległości żony wobec męża. Z drugiej strony niektóre środowiska krytykują katolików za programowe dyskryminowanie kobiet, nie tylko w społeczeństwie, ale i w rodzinie. Postanowiłem skrótowo pokazać, jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniało się podejście Kościoła do kwestii nierówności i podporządkowania w małżeństwie.
Leon XIII, encyklika Arcanum divinae sapientiae (1880): „Mąż jest panem rodziny i głową niewiasty, która, ponieważ jest ciałem z ciała jego i kością z kości jego, ma być posłuszną mężowi, nie na sposób jednak służebnicy, lecz towarzyszki, tak by posłuszeństwu nie zabrakło ani uczciwości, ani godności”.
Pius XI, encyklika Casti connubi (1930): „W społeczności domowej, wzmocnionej węzłem miłości, powinien kwitnąć jeden jeszcze czynnik, nazwany przez św. Augustyna porządkiem miłości. Porządek ten obejmuje tak pierwszeństwo męża przed żoną i dziećmi, jak i podporządkowanie się skore, chętne i posłuszne żony. (…) Poza tym zaś powinna panować nierówność pewna i podporządkowanie się jednej strony wobec drugiej. Tego domaga się dobro rodziny oraz konieczna jedność i stałość oraz ład społeczności rodzinnej”.
Sobór Watykański II (1962-65): teoria o nierówności lub podległości nie jest tu obecna. W zamian podkreśla się równość płci, potępia dyskryminację ze względu na płeć oraz akceptuje kobiece dążenia do „zrównania prawnego i faktycznego z mężczyznami tam, gdzie tego jeszcze nie osiągnęły” (KDK 9).
Jan Paweł II, list apostolski Mulieris dignitatem (1988): „Kiedy zatem w opisie biblijnym czytamy wypowiedziane do kobiety słowa: „ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz 3,16), wówczas odkrywamy załamanie się i stałe zagrożenie tej właśnie „jedności dwojga”, która odpowiada godności obrazu i podobieństwa Bożego w obojgu. Takie zagrożenie dotyczy jednak bardziej kobiety. Do bycia bowiem „bezinteresownym darem”, co oznacza żyć „dla” drugiego, dołącza się „panowanie”: „on będzie panował nad tobą”. Owo panowanie wskazuje na zakłócenie i zachwianie tej podstawowej równości, jaką w „jedności dwojga” posiadają mężczyzna i kobieta. (…) Nie może kobieta stawać się „przedmiotem” męskiego „panowania” i „posiadania”.
Zatem według Jana Pawła II skłonność do panowania męża nad żoną nie wynika z planu Bożego, lecz z grzechu pierworodnego i stanowi zakłócenie pierwotnej równości w jedności dwojga. Żaden kolejny papież nie odwołał tej nauki. Warto o tym pamiętać.


Warto przeczytać i przemyśleć Ks. Darek Kiljan proboszcz

Trzeba mieć odwagę iść naprzód

Anna Golędzinowska-Doto

Była gwiazdą telewizji, modelką, ulubienicą włoskiej publiczności. Przez lata uczestniczyła w pokazach światowej sławy projektantów. Była narzeczoną Paolo Enrico Beretty, siostrzeńca Silvio Berlusconiego. W 2011 roku ukazała się jej książka „Ocalona z piekła” –  bestseller, w którym opisała historię swojego życia. Pod wpływem nawrócenia zostawiła dotychczasowe życie i zamieszkała w Medjugorie. Dziś jest szczęśliwą mężatką, a także prezesem i założycielką włoskiego Ruchu Czystych Serc, w którym już 9000 młodych ludzi złożyło przysięgę czystości przedmałżeńskiej. W kwietniu ukazała się jej najnowsza książka „Z ciemności do światła”. Z Anią Golędzinowską Doto rozmawia Monika Burczaniuk.

 

Monika Burczaniuk: Biskup Dajczak we wstępie do Twojej książki napisał, że niebezpiecznie przybywa ludzi „głodnych miłości”. Co to znaczy? To źle, że ludzie szukają miłości?

 

Ania Golędzinowska: Dzisiaj wiele osób szuka miłości, ale w zły sposób. Ludzie pomylili dzisiaj namiętność i pożądanie  z miłością. Ja też tak robiłam, zmieniałam chłopaków i za każdym razem mówiłam, że to wielka miłość, na zawsze. Póki trwała – miesiąc, potem się kończyła i była następna miłość na zawsze. Pan Jezus mówi nam czym jest prawdziwa miłość w przykazaniu: „Miłujcie się nawzajem, tak jak Ja was umiłowałem.” (por.  J 15,12). To znaczy, że miłość ma być na pierwszym miejscu. Jak mamy kochać? „Tak jak Ja was umiłowałem”. I pokazuje nam Krzyż. To jest prawdziwa miłość, jeżeli wy jesteście w stanie oddać życie za drugą osobę. A diabeł ma dziś swoje przykazanie miłości, które żeby nas wszystkich przechytrzyć jest bardzo podobne do przykazania danego nam przez Pana Jezusa. Diabeł dzisiaj trąbi wszędzie: „Miłujcie się nawzajem. Z kim chcecie, gdzie chcecie, kiedy chcecie. Nieważne co robicie z waszą miłością, czy komuś zadajecie cierpienie, nieważne czy chłopak z chłopakiem, czy dziewczyna z dziewczyną. Ważne, żebyście wy byli szczęśliwi.” I to jest przykazanie miłości diabła, którym próbuje nas dziś zmylić. Dopóki miłość nie mówi językiem ofiary ja jestem w stanie oddać za ciebie nawet życie, to nie jest prawdziwa miłość, a puste gadanie.

 

„Z ciemności do światła” to książka, w której zachęcasz do życia w czystości, jednak często ludzie kojarzą czystość tylko z dziewictwem, a przecież ta wartość dotyczy także małżeństw.

 

Czystość wiadomo, że jest przedmałżeńska, ale też po ślubie. Po ślubie znaczy bardziej wierność, szacunek i czasami też wstrzemięźliwość seksualną. W czystości nie chodzi tylko o sferę seksualną np. ktoś może być dziewicą, ale jak jest arogancki, chamski, nienawidzi ludzi i robi im krzywdy to nie jest wcale czysty. My się akurat opieramy na tej czystości ciała, przede wszystkim młodzież robi przysięgi czystości przedmałżeńskiej, że nie będą się z nikim kochać aż do ślubu. W mojej nowej książce jest właśnie takie świadectwo. Roberto, który mówi, że on się kocha codziennie ze swoją dziewczyną. Mimo, że nie są małżeństwem. Ale w jaki sposób? Głaszcząc ją po włosach, trzymając ją za rękę, dając jej czułość, szacunek. On mówi, że te emocje dla niego są o wiele piękniejsze i większe niż te płynące z uprawiania seksu. Bo seks daje chwilową przyjemność, a emocje zostają w sercu na zawsze. I to jest piękne, także kochajcie się! (śmiech)

 

W Polsce mówi się, że media to czwarta władza. Tymczasem Ty mówisz, że mediami rządzi garstka ludzi, a podczas podróży po świecie spotykasz ludzi, którzy są zwolennikami tradycyjnych wartości, nie tych, promowanych w show biznesie. Jak to jest?

 

Ja poznałam osoby, które są na wysokich szczeblach, rządzą mediami – gazetami, telewizjami. I to jest właśnie taka niewielka grupa ludzi, którzy zarządzają. Siadają przy stoliku i manewrują całym światem. Namawiają też do przyjęcia jako normalne rzeczy, które normalne nie są. I ludziom się wydaje, że wszyscy tak myślą, ale tak naprawdę to jest wpływ tej garstki ludzi, która to pilotuje. To nieprawda, że media są czwartą władzą. Są pierwszą, bo i politycy i przedsiębiorcy i biznesmeni…Wszyscy się boją dziennikarzy! Bo dziś jeśli dziennikarz w telewizji powie o tobie coś nie tak to potem ludzie będą myśleli, że to jest prawda. Także dziś rządzącymi są media i dziennikarze.

 

Mówisz, że każdy ma swoją drogę. Twoja była naprawdę wyboista, nie miałaś nigdy pretensji do Boga?

 

Wcześniej nie mogłam mieć pretensji, bo ja Pana Boga w ogóle nie znałam. Mój Kościół skończył się na Pierwszej Komunii Świętej. Poszłam, bo wszyscy szli, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam dlaczego. Nie znałam Pana Boga, a potem jak już Go poznałam, nie mogłam mieć pretensji, bo zdałam sobie sprawę, że to wszystko co mi się zdarzyło, musiało się zdarzyć, żebym dziś mogła być osobą, jaką jestem. Może mogło być inaczej, ale Pan Bóg wie wszystko, od początku do końca. Tak musiało być.

 

Jaki jest Bóg, którego Ty poznałaś?

 

Przede wszystkim miłosierny. Mnie się nie podoba, że tutaj w Polsce wciąż jest takie straszenie Panem Bogiem, grzeszniku pójdziesz do piekła! A to jest wielka bzdura, bo do piekła się nie idzie, jeśli się samemu nie chce. Papież Franciszek ostatnio powiedział, że możemy być pewni tylko Lucyfera, że jest w piekle, nie możemy być pewni obecności nikogo innego.  Bo Pan Bóg do samego końca czeka, chce cię uratować i czeka na otwarcie twojego serca, żebyś tylko poprosił o pomoc. On tam jest i cię przyjmie. On nas kocha tak bardzo, że dał nam wolność. Mamy wolny wybór. Chcemy brać narkotyki? Możemy brać narkotyki.  Chcemy uprawiać seks przed ślubem? Możemy uprawiać seks przed ślubem. Możemy robić co chcemy. Jesteśmy wolni, ale On nam mówi: „słuchaj, ja Cię bardzo kocham. Postępując tak – nie będziesz szczęśliwy. Ja Ci wskazuję drogę do prawdziwego szczęścia, do prawdziwego pokoju, żebyś mógł znaleźć prawdziwą Miłość, ale pamiętaj, że jesteś wolny. Nie możesz mnie tylko prosić o to, żebym powiedział, że dobrze robisz, bo tego nigdy nie zrobię.” I to jest piękne, Miłosierny Bóg, który daje nam wolność.

 

Ty zrezygnowałaś ze sławy, jednak wiele dziewczyn marzy o tym, by znaleźć się na Twoim miejscu, w środku wielkiego świata.

 

Ja tam  byłam i mówię Wam, że tam nic dobrego nie ma. I to widać po takich osobach, jak Robin Williams czy Whitney Houston. Mieli wszystko – sławę, pieniądze, popularność na całym świecie. Mimo to odebrali sobie życie albo umarli przez narkotyki. Dlaczego? Bo tam nie ma szczęścia. Diabeł ci da wszystko. Naprawdę, da ci wszystko, ale potem odbierze ci jeszcze więcej.  I potem wpadasz w taką dziurę, gdzie chcesz sobie tylko i wyłącznie odebrać sobie życie. I to jest zwycięstwo diabła nad człowiekiem, bo on ci da wszystko tutaj na ziemi, ale potem zabierze twoją duszę.

 

W pewnym momencie chyba też zabiera wszystko na ziemi.

 

Tu można wspomnieć o tym piekle, z którego ja wyszłam. Bo piekło można przeżyć już na ziemi. Jak ty tracisz nadzieję, Światło, nie masz marzeń, nic ci nie daje satysfakcji, bo możesz mieć wszystko, jak nie wiesz, czy ktoś jest przy tobie ze względu na to, że cię lubi, czy ze względu na to co masz i kim jesteś, to jest piekło.  Wtedy jesteś sam.

 

No właśnie, miałaś narzeczonego, który mówił, że może dać ci wszystko, ale nie możesz prosić go o miłość, bo on nie wierzy w jej istnienie.

 

Tak, ale to nie był Paolo, czyli ten ostatni narzeczony. To było 8 lat temu. Ja wtedy mogłam mieć wszystko i zdałam sobie sprawę, że są rzeczy bezcenne, których nie będziemy w stanie nigdy kupić za pieniądze. Moim ratunkiem było to, że ja się urodziłam w biednej rodzinie, zobaczyłam prawdziwe wartości w rzeczach pozornie zwykłych. Kiedy doszłam tam, gdzie doszłam, zachłysnęłam się tym fałszywym szczęściem i na parę lat mi odbiło, ale później znów zaczęłam szukać prawdy i miłości. Uświadomiłam sobie, że  nigdy nie będzie można ich kupić i że trzeba na nie zapracować inaczej. Ja nie miałam przy sobie osób, które by mnie tak naprawdę, szczerze kochały. I to też jest smutne.

 

Nawet bardzo.

 

A kiedy zostawiłam wszystko, naprawdę wszystko i pojechałam do sióstr, żyłyśmy z tego, co przynosili nam ludzie. Chodziłam bez makijażu, ubrana w szmaty, a ludzie mnie szukali, przychodzili, obejmowali mnie, przytulali. Pokochali mnie za to, jaka byłam, a nie za to kim byłam, a właściwie kogo udawałam.  To jest bezcenne,  nie da się tego kupić za żadne pieniądze.
Czyli nie tęsknisz za błyskiem fleszy?

 

Nie. Nie ma takich pieniędzy, za które wróciłabym do starego życia.

 

Mimo wszystko, ten czas w show biznesie coś Ci dał.

 

Pozwolił mi bardzo wiele zrozumieć.

 

To znaczy, że wszystko jest po coś.

 

Dokładnie. Jak się mnie pytają, czy wstydzę się tego, co tam było, to mówię, że jakbym wróciła dzisiaj do tyłu to nic bym nie zmieniła. Nic, nic, nic. Dlatego, że to wszystko jest bagażem doświadczeń, mądrości.  Czasem trzeba się pomylić, żeby nie powtarzać pewnych błędów. Także niczego się nie wstydzę. To było kiedyś moje życie i już po prostu nie chcę do niego wrócić.

 

Wielu ludzi nie potrafi się pogodzić ze swoją przeszłością, popełnionymi błędami.

 

Bo nie mają wiary! Poza tym to ludzie nie przebaczają. Wciąż wytykają, nawet rzeczy sprzed 10 lat. Do tej pory zdarzają się przypadki, że ludzie się gotują w tym co ja robiłam ileś lat temu. Osoby, które nie mogą sobie przebaczyć, niech wiedzą, że Pan Bóg już im przebaczył i że mogą zacząć naprawdę od zera, jeśli tylko chcą. I w pewnym momencie będzie to po nich spływać co inni o nich myślą, bo będą wiedzieli, że w oczach Boga są czyści. Mnie interesuje co Bóg o mnie myśli, nie inne osoby. Miejcie odwagę nie oglądać się za siebie, bo z tyłu są zawsze ogony, które trzymają albo chcą pociągnąć w stare błędy. Zawsze trzeba patrzeć tylko i wyłącznie na Światło przed sobą i iść naprzód.

 

Chciałaś napisać książkę jeszcze przed nawróceniem, ale jej początkowy kształt miał być chyba trochę inny?

Jak  „Pan Bóg użył Twojej pychy”, jak to sama określiłaś?

 

Książka miała być o tym, że nawet jak jest się biednym i brzydkim, ale ma się marzenia, można je zrealizować. Wszyscy mi mówili, że biedni nie zasługują na marzenia i że ja nie będę mogła ich spełnić, bo jestem z biednej rodziny. I ja chciałam pokazać światu, że można. To było moje przesłanie, jak dochodzi się do sukcesu. Bóg zauważył moją pychę i postanowił przekształcić ją w coś dobrego. Wykorzystał chęć wydania książki, żeby mnie „zawieźć” do Medjugorie. Pojechałam z moim wydawcą i tam moje życie się zmieniło.

 

W Medjugorie po 15 latach wyspowiadałaś się „jak trzeba”, a ksiądz powiedział Ci, że jesteś gorsza od Marii Magdaleny.

 

Tak, ksiądz zapytał mnie czy wiem, kto to jest Maria Magdalena. Ja wtedy myślałam, że jest prostytutką. Tak naprawdę, jest napisane w Ewangelii, że była cudzołożnicą i że została uwolniona od siedmiu demonów. To może też znaczyć, że była kobietą, która zdradza. Ja odpowiedziałam, że tak wiem, a on powiedział „Ty jesteś gorsza”.

 

Przyznaj, że to może zrazić.

 

Niektórych może zrazić, ale wielu potem się zastanawia. Tak jak ja. Pomyślałam sobie: „Jakim prawem on sobie pozwala mnie tak nazywać!? Przecież ja nie chodzę z nikim za pieniądze!”, ale zaczęłam o tym myśleć i zdałam sobie sprawę, że zachowywałam się jak prostytutka. Niestety, jak większość dziewczyn dzisiaj. Prostytutka to nie jest tylko ta, która chodzi z kimś do łóżka za pieniądze, bo są różne powody takiego postępowania. Czasem te kobiety przeżywają prawdziwe dramaty, są do tego zmuszone. Dziś prawdziwe prostytutki chodzą do łóżka z chłopakami dla mody, dla przyjemności. Bo tak im się podoba. Ja zmieniałam chłopaków jak rękawiczki, a potem mówiłam, że szukam szacunku i miłości. Sama nie szanowałam siebie i  swojego ciała, nie kochałam siebie, więc jak mogłam znaleźć szacunek i miłość u innych? No nie mogłam. Dlatego jestem za takimi księżmi, którzy mówią bez owijania w bawełnę. Wtedy moje serce było z kamienia, a jemu udało się je ruszyć. Gdyby on mi wtedy powiedział „Nie bój się figliola (córeczko), wszystko jest ci wybaczone” to ja bym sobie pewnie nawet nie zdała sprawy, że nieczystość może być grzechem.

 

To ta spowiedź tak na Ciebie wpłynęła, że po powrocie do Mediolanu przez rok nie mogłaś się odnaleźć?

 

Nie, to Droga Krzyżowa i  głos, który mówił mi, że muszę przebaczyć. Kiedy udało mi się powiedzieć „wybaczam wam”  poczułam, jakby moje serce rozpadło się na tysiące kawałków, jakbym schudła 20 kg!  I od tamtej pory coś się zmieniło. Myślę, że kiedy moje serce zostało opróżnione, mogła w nie wejść i zacząć pracować łaska Boża. My wiele razy prosimy o łaski, ale kiedy mamy serce pełne śmieci to nie ma miejsca na te łaski. Wróciłam do Mediolanu, ale nie mogłam się odnaleźć. Chodziłam jak naćpana (śmiech), a tak naprawdę byłam wypełniona łaską Pana Boga.

 

Później na 3 lata zamieszkałaś w Medjugorie z siostrami zakonnymi , które przedstawiły Ci Twojego męża, jak to było?

 

On zobaczył w Internecie moje świadectwo, wsiadł w pierwszy lepszy autobus i przyjechał do Medjugorie, żeby mnie poznać. W miasteczku, gdzie mieszkał również jest klasztor, więc siostry go znały. I jedna z nich powiedziała: „Ania, moim zdaniem wy moglibyście być fajną parą”.  Ja jeszcze wtedy byłam z Paolem Berettą i odpowiedziałam jej, że on mi się w ogóle nie podoba i nigdy w życiu! A ona: „A ja się będę modlić” (śmiech). No i tak wymodliła. Po dwóch latach poprosiłam, żeby się przenieść z Medjugorie, bo mieszkając tam, dla mnie łaska, którą ludzie tam dostają, stała się codziennością, czymś normalnym. Ja patrzyłam na tych ludzi, którzy przyjeżdżają zachwyceni i im zazdrościłam, bo już nie miałam tego entuzjazmu, światła. Zdałam sobie sprawę, że to nie chodzi o to, że ty masz mieszkać w Medjugorie, ale masz je zawieźć do swojego domu i pokazać, co to jest wiara. Poprosiłam o przeniesienie do innego klasztoru i one mnie przeniosły… akurat do tego miasteczka, gdzie był mój mąż. Będąc tam zaczęliśmy razem wychodzić i tak jakoś wyszło (śmiech).

 

A co z Paolo?

 

Paolo w ogóle jest bardzo dobrą osobą. Dlaczego nie chciałam za niego wyjść? Dlatego, że jakbym wyszła za niego, musiałabym wyjść za całą tą rodzinę. A tam, sam o niczym nie decydujesz. Jeśli chcesz wziąć jakieś pieniądze, niezależnie czy jest to 5 czy 50 000 euro, idziesz do sekretarza i on ci je wydaje. Wszyscy ci mówią, gdzie możesz iść, jak masz się ubrać. Ja nie jestem przyzwyczajona, żeby ktoś rządził moim życiem. Paolo przyjeżdżał do mnie do Medjugorie. Raz nawet został z nami 2 tygodnie. Uczestniczył w życiu wspólnoty, jadł, modlił się, pracował. On chodzi co niedzielę do kościoła, ale jak ja go poprosiłam, żebyśmy wspólnie coś zrobili, żebyśmy otworzyli jakąś wspólnotę dla młodzieży, gdzie będziemy się  razem modlić, on tego nie przyjął. W międzyczasie poznałam Michele.  Kiedy Paolo przyjechał do Medjugorie, powiedziałam mu, że poznałam takiego chłopaka i że on poprosił mnie o rękę. Paolo mnie wtedy zapytał „dlaczego”. Powiedziałam mu, że dlatego, że chciałam z nim zrobić wspólny projekt, ale on nie chciał, a ja nie chcę wracać do Mediolanu. I on wtedy powiedział, że wtedy nie zrozumiał i nie wiedział, że o to mi chodzi. I gdyby zrozumiał to stworzylibyśmy to razem. Oczywiście już było za późno. Oboje mieliśmy łzy w oczach i on wtedy powiedział: „Ania, ty tyle się w życiu nacierpiałaś, że zasługujesz na prawdziwe szczęście, więc życzę ci, żeby ta osoba cię szanowała i żebyś miała to prawdziwe szczęście, którego szukałaś”. Nigdy bym się nie spodziewała, że on mi powie coś takiego. Zresztą do tej pory mamy kontakt. Wiem, że mogę na niego liczyć. To jest osoba, która zawsze będzie moim przyjacielem.

 

A jak było ze sprzątaniem łazienek w klasztorze?

 

Kiedy przyjechałam do wspólnoty powiedziałam siostrze, że mogę robić wszystko, tylko nie sprzątać łazienki. Na co ona odpowiedziała: „Tak? Jeśli chcesz tu zostać, jesteś odpowiedzialna za wszystkie łazienki w całej wspólnocie”. Od tamtej pory zmywałam wiele łazienek, ale miałam dużo czasu na myślenie.(śmiech) Szorując je myślałam o mojej duszy, tak jakbym szorowała ją z tegogrzechu, który tkwił tam przez lata. Dobre ćwiczenie, spróbuj! J

 

Wracając do Twojego zamążpójścia. Co polecasz dziewczynom, które bezskutecznie szukają drugiej połowy?

Zakon? (śmiech)

 

Ja tak znalazłam. Także dziewczyny, jeśli nie możecie znaleźć drugiej połowy spróbujcie iść na parę lat do zakonu, może siostry przedstawią wam męża?