Ludzie to nie króliki, a papież to nie idiota
Słowa papieża dotyczące wielodzietnych rodzin stały się pretekstem dla niektórych katolickich (?) i/bądź prawicowych publicystów do zmasowanej krytyki Franciszka i „solidaryzowania” się z tymi, których rzekomo jego słowa miały „głęboko zranić”. Ciekawe, że ci, którzy najostrzej zareagowali, są „ucieleśnieniem” osób, przed którymi przestrzegał papież.
Każdy, kto miał sposobność spotkać się z realiami katolickiego „trzeciego świata” wie, że nie brak w nim wielodzietnych rodzin, i że Kościół – walcząc w obronie ich godności i prawa do godziwych warunków życia – stoi po ich stronie. Każdy, kto jednak zetknął się z tymi realiami dobrze wie, że nie wszystkie dzieci przychodzą w nich na świat w wyniku miłości ich rodziców. I nie chodzi tu o to, że niektóre nie były „planowane”, tylko o to, że w tych rodzinach, kobiety są zmuszane do rodzenia dzieci, bowiem ich ojcom chodzi jedynie o potwierdzanie swojej „męskości”. Cierpią na tym i dzieci i matki – ojcowie są z siebie dumni! „Papieskimi królikami” nie są ofiary, tylko sprawcy. Mężczyźni, którzy współżyją nie myśląc o tym, co robią – tylko o tym, do czego sami dali sobie prawo, albo do czego są zdolni. Ci, którzy krytykują papieża nie zrozumieli, kogo on krytykował. Odpowiedzialne rodzicielstwo to nie puste hasło, czy przywilej rodziców krajów rozwiniętych. To wezwanie do tych mężczyzn i kobiet, którzy z ilości dzieci, a nie miłości do nich uczynili sobie „przepustkę do nieba” czy substytut „spełnionego życia”.
Oskarżanie Franciszka o to, że pogardliwie patrzy na rodziny w których jest więcej niż jedno dziecko, jest niedorzeczne – jeśli ktoś zna jego argentyńską biografię nigdy mu to do głowy nie przyjdzie. Ciekawe jednak, że najbardziej zbulwersowani są ci katoliccy publicyści, którzy mając kilkoro dzieci usłyszeli w słowach papieża naganę. To dużo mówi o nich samych. Po raz kolejny powtarza się sytuacja, że swój katolicyzm traktują jako wyraz sprzeciwu wobec innych, a z ilości dzieci uczynili kryterium osobistej świętości. To nie od papieża zależy, kto ile będzie miał dzieci. Ale jeśli papież nie będzie przypominał, że odpowiedzialne rodzicielstwo to obowiązek sumienia, będziemy mieli do czynienia z katolikami, którzy płodzą dzieci ich nie kochając, i zostawiają ich na pastwę losu – licząc na to, że jakoś sobie poradzą, a przynajmniej jedno z nich zajmie się nimi na starość. Dlaczego oburzeni katoliccy publicyści nie przejmują się losem tych dzieci? Łatwo jest być bohaterem, kiedy wielodzietna rodzina ma zapewnione warunki do życia. Łatwo z siebie zrobić męczennika, kiedy „nieplanowane dzieci” mają świadczyć o katolickim heroizmie, bo trudno się przyznać, że jakieś metody zawiodły. Jeśli chcemy mieć wielodzietne rodziny to dbajmy o to, żeby wśród katolików wzrastała świadomość tego, czym jest odpowiedzialne rodzicielstwo! Nie widzę żadnych powodów, żeby oskarżać Franciszka o to, że komuś w tym przeszkadza, albo że za ideał wskazał wyłącznie rodziny jednodzietne. Sam nie jestem jedynakiem, i w żaden sposób papież mnie nie obraził.