„Zapraszamy wykładowców, pracowników wyższych uczelni, duszpasterzy akademickich i duszpasterzy wyższych uczelni oraz wszystkich studiujących w Szczecinie na uroczystą Mszę Świętą inaugurującą nowy rok akademicki. Zostanie ona odprawiona w niedzielę, 13 października br., o godz. 20.00 w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie.”

„W dziesiątą rocznicę śmierci śp. Księdza Arcybiskupa Mariana Przykuckiego, pierwszego Metropolity Szczecińsko – Kamieńskiego zapraszamy na Msze Święte, które zostaną odprawione w Bazylice Archikatedralnej w Szczecinie w dniu rocznicy, 16 października, o godz. 18.00 oraz w niedzielę, 20 października, o godz. 12.00 z udziałem delegacji Bractwa Kurkowego ze Skoków – rodzinnej miejscowości śp. Księdza Arcybiskupa.”


„Zapraszamy do udziału w obchodach pierwszej rocznicy Koronacji łaskami słynącego Obrazu Matki Bożej Zwycięskiej Królowej Polski, która odbyła się 13 października 2018 r. w Bazylice św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Obchody rocznicy tej uroczystości, podczas której Matce Bożej zostanie ofiarowana złota róża, odbędą się w sobotę, 12 października br. o godz. 11.00 w Bazylice św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Uroczystej Mszy Świętej przewodniczyć będzie i Słowo Boże wygłosi Ksiądz Arcybiskup Wacław Depo, Metropolita Częstochowski. Szczegółowe informacje dotyczące uroczystości i renowacji Misji świętych znajdują się w gablocie parafialnej.”

„Zapraszamy wykładowców, pracowników wyższych uczelni, duszpasterzy akademickich i duszpasterzy wyższych uczelni oraz wszystkich studiujących w Szczecinie na uroczystą Mszę Świętą inaugurującą nowy rok akademicki. Zostanie ona odprawiona w niedzielę, 13 października br., o godz. 20.00 w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie.”

W sobotę, 12 października br., o godz. 14.00 przy Grobie Dzieci Utraconych na Cmentarzu Zachodnim przy ul. Bronowickiej 24-28 w Szczecinie odbędzie się pogrzeb Dzieci Utraconych, których ciała zostały przekazane do zbiorowego pochówku. Do wzięcia udziału w uroczystościach serdecznie zapraszamy osoby dotknięte żałobą z powodu utraty dzieci przed narodzeniem, rodziców dzieci martwo urodzonych i wszystkich, którym bliski jest temat szacunku wobec najmniejszych naszych braci i sióstr.


Dorota Rożek

Czy mamy dziś kryzys wiary?

Różaniec

fZ ks. prof. dr. hab. Krzysztofem Pawliną rektorem Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie – sekcja św. Jana Chrzciciela, profesorem teologii pastoralnej, autorem wielu publikacji o młodzieży i dla młodzieży oraz książek na temat duszpasterstwa i nowej ewangelizacji, rozmawiała Dorota Rożek

Młodzi na pewnym etapie dorastania odchodzą od Boga, od religii, nie uczestniczą w życiu Kościoła. Ich praktykujący bliscy bardzo to przeżywają, traktują jako swoją porażkę wychowawczą, zarzucają sobie brak zaangażowania, niewystarczającą wiedzę religijną czy nieumiejętność nawiązywania relacji z dziećmi. Firma badawcza Pew Research Center z USA przez ostatnie 8 lat prowadziła badania na temat religijności ludzi przed 40 rokiem życia i po nim. Wzięło w nich udział 108 państw. Wyniki ich ogłoszono w roku 2018. Pierwszy wniosek nie jest zaskakujący: ludzie starsi w Polsce są religijni. Drugi, płynący z tych badań może jednak budzić niepokój. Różnica religijności między młodszym a starszym pokoleniem w Polsce jest największa ze wszystkich przebadanych państw. Jak to możliwe, skoro większość obywateli naszego kraju deklaruje się jako chrześcijanie? Czy patrząc na tłum młodych ludzi podczas spotkań lednickich, można zgodzić się z tezą o ich słabnącej religijności?
 Należy ustalić, o czym rozmawiamy. Jeżeli przez religijność rozumiemy tradycyjną formę przeżywania wiary, możemy odnieść wrażenie, że religia jest w kryzysie. Jeśli jednak przez religijność rozumiemy tęsknotę człowieka za Bogiem, dążenie do Jego znalezienia lub chociażby podjęcie próby odpowiedzi na pytanie, kim jest człowiek, to bałbym się użyć słów o słabnącej religijności. Ona przybiera nowe oblicze. I to jest zjawisko naturalne. A jednak nie podlega dyskusji fakt, że mimo działających wspólnot i dużej frekwencji na wydarzeniach o charakterze religijnym, jako zbiorowość na co dzień zapominamy o modlitwie, o uczestnictwie we Mszy świętej, o czytaniu Słowa Bożego?
 Współczesna religijność nie jest wspólnotowa, lecz raczej indywidualistyczna. Nie celebrujemy jej w tłumie. Ale to samo dotyczy wszystkich sfer współczesnego życia. Jak Ksiądz Rektor postrzega zaangażowanie ludzi młodych w życie Kościoła?
 Sprawa jest dość złożona. Młodość jest okresem budowania swojej tożsamości i widać wyraźnie, że młodzież ma z tym teraz większe problemy. Przestaje nas dziwić widok trzydziesto-, a nawet czterdziestolatków, którzy nadal nie mają pomysłu na swoje życie. Być może młodych ludzi rzadziej widać dzisiaj w Kościele, ale nadal wielu z nich oblega chrześcijańskie portale i chrześcijańskich youtuberów. Ich głód wspólnoty i potrzeba zrozumienia siebie są silne, choć oczywiście nie dotyczy to wszystkich.  Czemu odchodzą od Kościoła, od religii? Czy przykład płynie z pokolenia rodziców, dziadków? Czemu oni nie przeciwdziałają temu zjawisku?
 Odejście od Kościoła nie jest tym samym, co odejście od Boga. Kościół w kilku miejscach zawiódł; Kościołowi zdarza się odpowiadać na pytania, których nikt nie zadaje, i to może zniechęcić nastolatka. Ale nie oznacza to, że przestaje on szukać Boga. Dzisiaj kontakt z młodymi ludźmi jest trudny. Nawet osiemnastolatkowie potrafią przyznać, że nie rozumieją już swoich młodszych o zaledwie trzy czy cztery lata kolegów. Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie otwiera w tym roku Szkołę Duszpasterzy Młodzieży. Zanim zaczniemy mówić do młodych ludzi, chcemy nauczyć się słuchać, rozumieć ich, przeżywać z nimi ich problemy, wspierać w chwilach zagubienia. I nie mieć na wszystko gotowej rady. Ośrodki duszpasterstwa młodzieży są ważnymi ogniskami życia młodego pokolenia. Ich działalność daje mnóstwo okazji do współdziałania: modlitwy, aktywności charytatywnej, pielgrzymowania. A jednak według badań GUS – przy pełnej strukturze wiekowej – najrzadziej deklarują religijność osoby w wieku 25-34 lat, a następna w kolejności jest grupa najmłodsza – 16-24 lata. Kiedy tracimy z oczu młodzież, co jako ich rodzice i dziadkowie robimy nie tak, jak trzeba?
 Zerwała się nić pokoleniowa. Tempo zmian jest na tyle szybkie, że rodzice i dziadkowie mimo dobrych chęci nie są w stanie zainteresować swoich dzieci tą formą wiary, która ich niosła do Boga. Najlepszym ratunkiem będzie wyjście poza dotychczasowe doświadczenia i pozwolenie sobie na odrobinę szaleństwa dla Boga, tak by zaimponować swoim dzieciom. Według informacji, które docierają do nas od nauczycieli, głównie wychowawców, wiemy także, że coraz więcej dzieci i ludzi młodych rezygnuje z udziału w lekcjach religii. Te zmiany są powolne, ale zauważalne bez głębszych analiz. Dlaczego tak się dzieje? Czy społeczeństwo się laicyzuje?
 Najlepszym czasem do przekazywania wiary jest etap przedszkolny. Kiedy dziecko pójdzie do szkoły, do rodziców należy już tylko „połowa jego duszy”. I ten udział będzie nieustannie malał. Autorytetami stają się rówieśnicy, nie zawsze właściwie wychowani, media i nauczyciele, na których wybór rodzice mają coraz mniejszy wpływ. Jeżeli do czternastego roku życia dziecko nie zbuduje silnej relacji z rodzicami i z Bogiem, właściwie nie zbuduje jej już nigdy. Chyba że stanie się coś wyjątkowego. W dokumencie finalnym Spotkania Przedsynodalnego XV Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów Młodzi ludzie, wiara i rozeznanie powołania z roku 2018 czytamy: „Niektórzy odwracają się od rodzinnych tradycji, chcąc być bardziej oryginalnymi niż to, co postrzegają jako «tkwiące w przeszłości» i «przestarzałe». Z drugiej strony, w niektórych częściach świata młodzi szukają swej tożsamości poprzez zakorzenienie w rodzinnych tradycjach oraz dążenie do bycia wiernymi temu, w jaki sposób zostali wychowani”. Czego brakuje w naszym tradycyjnym, polskim wychowaniu A.D. 2019? Czy jesteśmy zbyt zanurzeni w przeszłości, czy też tak bardzo nie rozumiemy swoich dzieci? 
 Młodzież wzrasta w konkretnym otoczeniu, a to otoczenie obraca się dzisiaj przeciwko religii. Niewielu młodych ludzi jest w stanie wytrzymać taką presję. Dochodzą do tego inne elementy, takie jak indywidualne kryzysy i upadki, lenistwo duchowe i przyjmowanie konsumpcyjnego stylu życia.  Rozmawiała Dorota RożekRóżaniec, wrześnień 2019


Przepraszam za nieobecność aktualizacji naszej strony parafialnej. Niestety, była awaria internetu. Ale od dzisiaj wszystko działa. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do lektury.

Katarzyna Marcinkowska Kochaj i rób, co chcesz?

Wieczernik

fWizja miłości wg św. Augustyna

Miłość nie jest spontanicznym przeżyciem, siłą, która miałaby rozbudzać w nas wszystkie popędy i jednocześnie usprawiedliwiać każde działanie Człowiek zakochany zwykle sympatyzuje ze św. Augustynem, powtarzając z wielkim przekonaniem jego słowa: „Kochaj i rób, co chcesz”. Może wydaje mu się wtedy, że w miłości nie ma zasad, bo osoba, która kocha, zawsze działa ze względu na dobro ukochanego. Taka wizja miłości jest współcześnie bardzo powszechna i konsekwentnie wynika z niej trudność zrozumienia takich kwestii jak współżycie przedmałżeńskie i pozamałżeńskie czy też antykoncepcja. Czy miłość nie znosi wszystkich zasad? Uważny czytelnik świętego z Hippony powinien zwrócić uwagę na kolejność, jaka pojawia się przytoczonym cytacie. Najpierw „kochaj”. Augustyn nie użył tu łacińskiego słowa amare (które oznacza właśnie „kochać, miłować”), ale diligere, które tłumaczymy jako „wysoko cenić, poważać, lubić”. Nie bez znaczenia jest właściwe pojęcie miłości, która pozwala „czynić wszystko”. Nie akcentujemy tu subiektywnego aspektu uczuciowego, ale obiektywną wartość drugiej osoby. Wysoko cenić drugiego, poważać, czyli szanować go – to zadanie postawione na wysokiej poprzeczce.

Najwyższa forma miłości Dopiero najwyższa forma miłości, czyli ta, która dostrzega pełne piękno i wielkość drugiego człowieka, pozwala nam „na wszystko”. Bo kiedy rzeczywiście kocham, wtedy nie mogę działać dowolnie, nie postępuję wedle tego, co podpowiadają mi uczucia czy nawet dobra wola. Muszę odnieść swoje zamiary do prawdziwego  dobra ukochanej osoby.  Każdy człowiek ma swoje potrzeby – te, które są wspólne wszystkim ludziom (jak choćby potrzeba bycia kochanym) oraz takie, które są zależne od osobowości, płci czy też danej chwili. Jednocześnie każdy z nas pod wpływem tych czynników w inny sposób wyraża miłość. Przyjmuje się dość schematycznie (a jednak ciężko odrzucić ten podział), że kobiety łatwiej okazują uczucia, robiąc to słownie czy fizycznie np. poprzez przytulenie, natomiast mężczyznom okazywanie tego, co czują, przychodzi trudniej. Słowa „kocham cię” nie padają z ich ust równie często jak w przypadku kobiet, co wcale nie znaczy, że panowie mniej kochają, po prostu ich ekspresja jest inna. Jeśli nie poznamy tych różnic, jeśli nie nauczymy się, że ukochana osoba może okazywać miłość na nieznany nam wcześniej sposób, a także, że ukochana osoba oczekuje pewnych form, które rozumie, będziemy w bardzo trudnej sytuacji, która może stać się źródłem niepotrzebnych konfliktów i rozczarowań. A przecież wyrażanie miłości to niezwykle istotna kwestia w budowaniu związku. Ludziom młodym i zakochanym wydaje się to banalnym stwierdzeniem. Przecież w „chodzeniu ze sobą” naturalną rzeczą jest szeptanie sobie czułych słów, obdarowywanie się prezentami, intensywne kontaktowanie się bez konkretnego celu, itp. Jednak to, co początkowo jest tak oczywiste, może stać się trudne i wiedzą o tym doskonale małżonkowie z kilkuletnim chociaż stażem. Wyrażanie miłości staje się wyzwaniem, gdy pojawiają się bariery czasowe, niekiedy problemy i stresy, których nie są w stanie przeskoczyć. Wtedy najzwyczajniejsze słowa „kocham cię” mogą być czymś trudnym. Oczywiście, wyrażanie miłości to także nasza codzienna postawa: pracującego mężczyzny, troszczącego się męża o zdrowie żony, kobiety, która dba o dom itp. Jednak czas, czy nawet momenty specjalnie przeznaczone celebrowaniu miłości, zatrzymaniu się na niej – to czas szczególny. Miłość domaga się świętowania, a przybiera ono różne formy.  

Etapy w związku Każdy etap w związku ma swoje prawa, przywileje i obowiązki, co dotyczy także sfery wyrażania miłości. Na etapie poznawania tym wyrazem są intensywne starania osób o spotkania, rozmowy, zwykłe bycie razem. Powoli zmniejszeniu ulega dystans fizyczny. Nie ma tu zbyt sztywnego szablonu, ale najczęściej zakochani rozpoczynają „chodzeniem za rękę”, następnie pojawiają się pocałunki i przytulenia. Pokonanie tych etapów każdej parze zajmuje inną długość czasu, jednak zwykle nim pojawią się myśli o ślubie, te wszystkie elementy zostają włączone w zakres wyrażania miłości. I wtedy pojawia się naglący dylemat: gdzie są granice? Czy one w ogóle istnieją? I po co ich pilnować? Zwykło się w takich momentach mówić młodym, że każdy człowiek ma swoje własne granice, co wynika naturalnie z faktu naszej różnorodności, z odmiennych reakcji na bodźce, z różnych oczekiwań i doświadczeń. Jest to słuszne stwierdzenie, choć to jedna z tych prawd, które łatwo dopasować czy też sprowadzić do twierdzenia „mogę wszystko”, bo ograniczeniem jestem ja sam, a skoro nie czuję się ograniczony, to granicy nie ma. Takie subiektywne traktowanie sprawy niestety ma miejsce często. W kwestiach niewidocznych gołym okiem można pójść łatwiznę, zdać się na „wyczucie”, które kierowane jest jednak popędem nie weryfikowanym przez rozum i wolę, a niekiedy niestety podsycanym także egoizmem. Czasem to przełamanie granic spowodowane jest naciskiem jednej ze stron, presją otoczenia czy też powolnym procesem kumulacji powyższych elementów. Właśnie dlatego możemy znaleźć wyznania młodych osób, które twierdzą, że kiedyś miały swoje ideały – dziewictwa do ślubu, białej sukni, która naprawdę coś znaczy, ale jednak… Jednak nie wytrwały.   Rozważając granice, musimy pamiętać o ramach i ważnych założeniach, jakie zostają nam dane w obszarze miłości. Brzmią one w dużym skrócie tak: Miłość swoją pełną formę zyskuje dopiero w sakramencie małżeństwa. Jest to miłość daru – całkowitego oddania się drugiemu i przyjęcia innego. Jest to miłość, która zostaje przyrzeczona – wierna i uczciwa, do końca życia. Na takim gruncie możliwe jest przekraczanie pożądliwości, ciało drugiego jest nie zwykłym ciałem, ale ciałem-darem, ciałem osoby, którą kocham.

Dlatego też normą przedślubną – aż do momentu przypieczętowania decyzji – jest wstrzemięźliwość seksualna, zwana zwykle „czystością przedślubną”. Właściwie oba te aspekty są ważne, potrzebna jest bowiem pewnego rodzaju ascetyczność, powściąganie swoich popędów w imię prawdziwej miłości, z szacunku do drugiego, z pragnienia, aby zjednoczenie seksualne było wyrazem miłości daru, miłości, która nie tylko siebie poprzez to wyraża, ale także jest płodna. To powstrzymywanie się i pilnowanie granic musi mieć też wyraz duchowy, nie jest to bowiem narzucone jarzmo, ale ćwiczenie cnoty oraz wspaniale rozwinięta przestrzeń do poznania się w wielu sferach życia, do podjęcia dojrzałej decyzji o wspólnym życiu. No dobrze, ale czy są jakieś konkrety? – zwykle padają takie pytania. Dla mnie ważną kwestią, być może kluczową jest „granica ubrania”, czyli nagość, która nie jest jednak równoznaczna „nieprzyodzianemu ciału”. Ciało człowieka nie jest tylko ciałem, choć współczesna kultura i media pokazują cielesność człowieka (a szczególnie kobiety) w sposób przedmiotowy. Jeśli nie wierzycie, zwróćcie uwagę na bilbordy.  Nagość jest odsłonięciem nie tylko ciała, ale tego wszystkiego, co ono ze sobą niesie, a zatem całego człowieczeństwa i najintymniejszej jego części. Tylko wtedy, gdy dwoje ludzi naprawdę kocha siebie i gdy zostają sobie oddani całkowicie, gdy wiedzą, że ta miłość jest zobowiązaniem, wtedy nagość może objawić kolejną prawdę osoby. Chronienie swojej intymności jest naturalnym zabiegiem człowieka, a w miłości także strzeżenie intymności drugiego to wielka sprawa. Oczywiście z ową granicą wiąże się nie tylko widzenie nagiej osoby, ale wszystko, co z tego może wyniknąć – intymne pieszczoty oraz akt seksualny znajdują się już po drugiej stronie tej granicy, która rezerwuje te formy dla małżonków.   W czasie przedmałżeńskim należy jednak – pomimo powyższych zastrzeżeń – umiejętnie pielęgnować także cielesne wyrażanie uczuć. Ale jak? Jak nie przekroczyć granicy intymności? Może przede wszystkim przez nowe spojrzenie: te zasady nie mają być „kulą u nogi”, ale wydobywającą się z tego zalecenia dobrą nowiną o małżeństwie oraz miłości kobiety i mężczyzny. Wiemy, że sfera seksualna to dziedzina wyjątkowej odpowiedzialności, którą można podjąć jako małżeństwo. Ale przecież pocałunki (nie tylko te w usta, ale także te w dłoń drugiej osoby, w czoło czy w policzki), przytulanie, a nawet taniec – pozwalają czuć drugą osobę i jej bliskość. To właśnie na tym etapie powinno ukształtować się przekonanie, że nie tylko fizycznie okazujemy miłość. Narzeczeństwo to czas ogromnej twórczości, to de facto etap podejmowania najważniejszej decyzji życia, a więc nie kierowanie się popędem, ale kierowanie się rozumem i wolnością powinno wziąć górę. Wyrażanie miłości przed ślubem może przybierać formy prezentów (zwłaszcza tych niespodzianek), wierszy (któż pisze ich więcej niż młodzi, zakochani?), wyznań, listów (nie tylko smsów i maili). A wszystkie te zabiegi nie są tylko po to, aby odciągnąć niejako uwagę od sfery seksualnej – nie jest to działanie na zasadzie wyparcia w sobie pewnych pragnień. Te starania mają zaowocować – dojrzałą i dobrowolną decyzją o małżeństwie (gdy rozbudza się sfera seksualna trudno jest mówić o dobrowolności), a także wykształceniem w zakochanych sposobów na okazywanie miłości nie tylko w sposób fizyczny. Czystość bowiem nie określa jedynie rzeczywistości przedmałżeńskiej. Jej kontynuacja ma miejsce również po ślubie. Małżonkowie także muszą zważać na to, jak okazują swą miłość w sferze seksualnej. Najczęściej dyskutowaną jest kwestia odpowiedniego podejścia do płodności – do uszanowania tego daru oraz należytego traktowania go. Dlatego też nie dozwolone są przez Kościół katolicki metody antykoncepcyjne. To, co zostaje dopuszczone w nauczaniu Kościoła, a co wypływa z szacunku do drugiego i z poszanowania praw miłości, to metody naturalnego planowania rodziny, które uwzględniają naturalny cykl miesiączkowy kobiety i występujące w nim okresy płodności i niepłodności. Podjęcie się tego odpowiedzialnego rodzicielstwa wiąże się zwykle z okresami wstrzemięźliwości. Zresztą w pożyciu małżeńskim kiedyś zawsze pojawiają się takie momenty, kiedy powstrzymać się od zbliżeń jak w czasie połogu czy w przypadku zagrożonej ciąży. Nie można więc uznawać aktu małżeńskiego jako jedynej formy wyrażania miłości. Tak więc i po zawarciu małżeństwa istnieją ramy, które nie pozwalają dowolnie mówić „kocham”, ale pokazują, jak prawdziwa miłość powinna się wyrażać. Jednocześnie te ramy są na tyle szerokie i ogólne, że pozostawiają żonie i mężowi ogromną przestrzeń, którą wypełnią swoimi znakami, słowami i formami.

Koncepcja „prawdziwej miłości” Żyjemy w czasach, w których koncepcja „prawdziwej miłości” traci na znaczeniu. Związek dwojga ludzi staje się niepewny, wielu młodych (i tych starszych) boi się małżeństwa albo też nie chce podjąć odpowiedzialności za bycie z drugim człowiekiem. Ale jeśli rzeczywiście wysoko cenimy drugiego, wtedy nie możemy nie chcieć prawdziwie jego dobra. Miłość nie jest spontanicznym przeżyciem, siłą, która miałaby rozbudzać w nas wszystkie popędy i jednocześnie usprawiedliwiać każde działanie. Nie. Wręcz przeciwnie. Miłość usprawiedliwia tylko te działania, które są dobre, wymaga pewnych postaw i zaprzecza niektórym zachowaniom. Miłość kieruje się dobrem osoby, które opiera się na godności człowieka. Zatem kochaj i rób to, co nakazuje Miłość. Być może jak nigdy wcześniej słowa św. Augustyna powinny być nam bliskie. Katarzyna MarcinkowskaWieczernik 183 – styczeń 2012


Zapisy dzieci do I Komunii Św. w niedzielę 15 września g. 12 oo Msza Św. i spotkanie dla rodziców. Proszę przynieść na kartce dane dziecka(imię nazwisko, adres, telefon, szkoła)

„Zapraszamy dzieci wraz z rodzicami i opiekunami do udziału w I Archidiecezjalnej Pielgrzymce Dzieci do Sanktuarium Dzieci Fatimskich, na osiedlu Kasztanowym w Szczecinie w sobotę, 14 września br. o godz. 10.00 zostanie odprawiona Msza Święta, po niej odbędzie się spotkanie wszystkich dzieci na placu przed Sanktuarium, a o godz. 13.00 modlitwa Maryjna.”

„W sobotę, 14 września, zapraszamy na Diecezjalną Drogę Krzyżową w intencji ochrony polskich rodzin i małżeństw jako sakramentalnego związku mężczyzny i kobiety. Droga Krzyżowa wyruszy z Katedry o godz. 19.30 i będzie zmierzać do Figury Św. Jana Pawła II na Jasnych Błoniach. Zapraszamy kapłanów, osoby życia konsekrowanego oraz wszystkich wiernych, członków wspólnot, ruchów, stowarzyszeń kościelnych i grup modlitewnych z krzyżami, świecami i relikwiami Krzyża Świętego.”